piątek, 4 września 2015

Wyciąg z liści kasztana jadalnego rozbraja MRSA


W liściach kasztana jadalnego (Castanea sativawystępują związki, które zmniejszają zjadliwość i patogenność gronkowca złocistego, nie wzmacniając przy tym jego lekooporności.

Cassandra Quave, etnobotanik z Emory University, podkreśla, że inspiracją dla badań jej zespołu było wykorzystanie liści kasztana jadalnego w medycynie ludowej.
Zidentyfikowaliśmy u tej rośliny rodzinę związków o interesującym mechanizmie działania. Zamiast zabijać gronkowce (stafylokoki), ekstrakt odbiera im raczej broń, zasadniczo wyłączając zdolność bakterii do wytwarzania toksyn uszkadzających tkanki [...].
Autorzy publikacji z PLoS ONE mają nadzieję, że odkrycie będzie można wykorzystać zarówno w leczeniu, jak i zapobieganiu zakażeniom metycylinoopornym gronkowcem złocistym MRSA (od ang. methicillin-resistant S. aureus).
Wykazaliśmy w laboratorium, że nasz ekstrakt rozbraja nawet hiperzjadliwe szczepy MRSA, zdolne do wywołania poważnych zakażeń u zdrowych sportowców. W tym samym czasie wyciąg w żaden sposób nie szkodzi normalnej mikroflorze ludzkiej skóry. Działanie polega [więc] na przywracaniu równowagi.
Zespół Quave od lat zajmuje się tradycyjnymi środkami, stosowanymi przez ludzi zamieszkujących południowe Włochy oraz inne obszary śródziemnomorskie. Miejscowi i uzdrowiciele ciągle nam powtarzali, że przygotowują napar z liści kasztana jadalnego i przemywają nim skórę, by pozbyć się infekcji i stanów zapalnych.
W ramach najnowszego studium Quave nawiązała współpracę z Alexanderem Horswillem z Uniwersytetu Iowy. By uzyskać wyciąg, naukowcy namaczali liście C. sativa w rozpuszczalnikach. Rozdziela się złożoną mieszaninę związków z ekstraktu na mniejsze partie z mniejszą liczbą składników. [...] Później skupia się na najbardziej aktywnych z nich - opowiada Quave, dodając, że większość tej żmudnej pracy wykonują studenci, którzy zdobywają w ten sposób doświadczenie.
Udało się uzyskać ekstrakt 94 związków, z których najbardziej aktywne były pochodne kwasów ursolowego i oleanolowego. Testy laboratoryjne wykazały, że hamuje on quorum sensing, proces komunikowania się gronkowców. MRSA wykorzystują go do wytwarzania toksyn i zwiększania swojej zjadliwości.
[...] Wiele firm farmaceutycznych pracuje nad przeciwciałami monoklonalnymi obierającymi na cel pojedynczą toksynę. Tutaj mamy do czynienia z czymś bardziej ekscytującym, gdyż wykazaliśmy, że za pomocą ekstraktu można wyłączyć całą kaskadę odpowiedzialną za wytwarzanie dużej gamy toksyn.
Pojedyncza dawka 50 mikrogramów ekstraktu eliminowała u myszy szkody wyrządzane przez MRSA: hamowała zarówno uszkodzenia skóry, jak i czerwonych krwinek. Naukowcy nie stwierdzili, by po 2 tygodniach powtarzanej ekspozycji rozwinęła się oporność. Badania na komórkach ludzkiej skóry pokazały, że wyciąg nie szkodzi ani im, ani prawidłowej mikroflorze skóry.
Teraz naukowcy chcą sprawdzić, czy składniki lepiej działają razem, czy w pojedynkę.
Emory Office of Technology Transfer złożyło wniosek patentowy dotyczący wyciągu.
Wśród potencjalnych zastosowań wymienia się, m.in.: sprej do ochraniaczy dla sportowców, a także powłoki urządzeń medycznych i produktów higienicznych, np. tamponów. Akademicy wspominają też o terapii zakażeń MRSA, być może w połączeniu z antybiotykami.
zródło : kopalniawiedzy.pl

wtorek, 14 lipca 2015

New Horizon przeleci obok Plutona


Dzisiaj krótko przed godziną 14 sonda New Horizon zbliży się do Plutona na najmniejszą odległość, jaka kiedykolwiek dzieliła tę planetę karłowatą od pojazdu wykonanego ludzką ręką. Sonda najpierw przyjrzy się Plutonowi, a następnie zbada Pas Kuipera. To pierwsza tego typu misja w historii ludzkości.
New Horizon wystartowała 19 stycznia 2006 roku, a w lutym 2007 skorzystała z asysty grawitacyjnej Jowisza.
Narodowa Akademia Nauk uznała badanie Pasa Kuipera, w tym Plutona, za najważniejszą misję w Układzie Słonecznym. Eksperci chcą zrozumieć, jak Pluton „mieści się” do Układzie Słonecznym, w którym wyróżniamy planety skaliste i gazowe olbrzymy. Pluton należy do trzeciej kategorii, plutoidów. To obiekty, które obiegają Słońce w czasie dłuższym niż 200 lat, mają kształt podobny do kuli, nie są gwiazdą ani księżycem.
Przedmiotem zainteresowania naukowców są też księżyce Plutona. Największy z nich to Charon, a dzięki Teleskopowi Hubble'a odkryto też mniejsze – Nix, Hydrę, Styx i Kerberosa. Zbadanie tych obiektów da nam wiedzę na temat ewolucji Układu Słonecznego i jego obrzeży.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rekordowo potężna wiązka


Naukowcy z Fermi National Accelerator Laboratory poinformowali o uzyskaniunajpotężniejszej w dziejach wiązki cząstek. Będzie ona służyła do badania neutrin. Eksperci nie mają oczywiście ustanawiać rekordów dla samych rekordów. Im większa moc wiązki, czyli im więcej cząstek można w niej upakować, tym większa szansa na zarejestrowanie obecności neutrin.
Ustanowiony właśnie światowy rekord mocy wiązki wynosi 521 kilowatów. Dla porównania, w CERNie neutrino bada się za pomocą wiązek o mocy większej niż 400 kW.
Eksperci z Fermilab nie mają jednak zamiaru poprzestać na obecnym osiągnięciu. W najbliższych latach chcą zwiększać moc wiązki, najpierw do 700 kW, a po udoskonaleniu akceleratorów chcą w nadchodzącej dekadzie osiągnąć moc 1 MW. Mamy najpotężniejszą na świecie wiązkę do badania neutrin i będziemy zwiększać jej moc - mówi Ioanis Kourbanis, szef Main Injector Department w Fermilab.
Na zwiększeniu wiązki skorzysta ponad 1000 fizyków z całego świata, którzy korzystają z amerykańskiego laboratorium podczas badań neutrin i mionów.
W laboratoriach wytwarza się neutrina za pomocą wiązki cząstek, zwykle protonów, które zderza się z celem. Podczas zderzenia powinny powstawać neutrina, które zostają wykryte przez specjalne czujniki. Neutrina rzadko udaje się wykryć, gdyż słabo reagują z materią. Dlatego tak ważne jest uzyskanie wiązki o jak największej energii. Mieści się w niej bowiem więcej cząstek, po zderzeniu powstaje więcej neutrin, jest zatem większa szansa na zarejestrowanie któregoś z nich.
Obecnie w Fermilab prowadzone są cztery eksperymenty, których celem jest badanie neutrin: MicroBooNE, MINERvA, MINOS+ oraz - największy na świecie - NOvA. Niewykluczone też, że Fermilab stanie się kluczowym elementem proponowanego największego na świecie eksperymentu o nazwie Deep Underground Neutrino Experiment (DUNE), którego celem będzie odpowiedź na pytanie o masy i właściwości każedego z zapachów neutrin oraz o to, jaką rolę odgrywa neutrino w ewolucji wszechświata. Uzyskany w Fermilab wynik jest fantastyczny. W dziedzinie, którą się zajmujemy, moc wiązki decyduje o wszystkim. Możliwości Fermilab tylko zwiększają zaufanie społeczności międzynarodowej do USA jako miejsca, w którym będą prowadzone przyszłe międzynarodowe eksperymenty dotyczące neutrin - mówi MarkThomson z University of Cambridge, rzecznik prasowy DUNE.
W Fermilab od czterech lat trwają intensywne prace nad zwiększeniem możliwości tamtejszych akceleratorów. W przyszłym roku Main Injector ma osiągnąć moc niemal dwukrotnie większą niż ta z czasów Tevatronu.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Problemy z sondą New Horizon

 

Już za 8 dni sonda New Horizon dotrze do Plutona i stanie się pierwszym w historii pojazdem wysłanym przez człowieka, który przeleci w pobliżu tej planety karłowatej. Nagle przedwczoraj NASA straciła łączność z New Horizon. Dzięki DSN (deep space network) udało się ją szybko ponownie odzyskać. Okazało się, że autopilot, zgodnie z instrukcją, wprowadził sondę z tryb bezpieczny, włączył komputer zapasowy i kazał mu się skomunikować z Ziemią. New Horizon zaczął wysyłanie danych, które mają pomóc inżynierom w zdiagnozowaniu problemu.

Wczoraj NASA ogłosiła, że „nie stwierdzono błędu w sprzęcie ani oprogramowaniu. Przyczyną wystąpienia problemów był trudny do wykrycia błąd timingu w sekwencji komend, które sonda wykonywała podczas przygotowywania się do przelotu w pobliżu Plutona”. Na jutro zaplanowano wybudzenie New Horizon z trybu bezpiecznego.
Jak przyznaje NASA misja New Horizon to jedno z trudniejszych zadań w dziejach Agencji. Sonda ma za zadanie wykonanie pierwszych w historii obserwacji Plutona z niewielkiej odległości, będzie obserwowała też jego księżyce oraz Pas Kuipera.
Sonda leci w kierunku Plutona już od 9 lat. Projekt New Frontiers, w ramach którego powstała, został zatwierdzony w czerwcu 2001 roku. Są w nią zaangażowani eksperci z NASA, Southwest Research Institute w Boulder oraz Laboratorium Fizyki Stosowanej z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
Zaprojektowanie misji było trudniejsze, niż normalnie. Zwykle przy projektowaniu misji pracuje 30-40 osób. Tutaj pracowało 50-60, a czasem wzywaliśmy pomoc i nasze grono zwiększało się do 100 osób - mówi jeden z inzynierów. Ekspertom zależało na czasie, gdyż okienko startowe dla misji było otwarte pomiędzy 11 stycznia a 14 lutego 2006 roku. Optymalny okres wystrzelenia New Horizon był jeszcze krótszy i zawierał się pomiędzy 11 stycznia a 4 lutego. Tylko wówczas sonda mogła bowiem skorzystać z asysty grawitacyjnej Jowisza. Bez niej dotarcie do Plutona zajęło by 5-6 lat dłużej. New Horizon wystartował z Przylądka Canaveral 19 stycznia 2006 roku, a w 2007 roku skorzystał z asysty grawitacyjnej Jowisza, dzięki której został przyspieszony o 14 500 km/h. Już 14 lipca New Horizon znajdzie się w najmniejszej odległości od Plutona.

niedziela, 5 lipca 2015

More and more malicious code to Android


Android enjoys enormous popularity not only among users but also among cybercriminals. Experts at G Data indicate that only the first quarter of this year identified 440 000 new pieces of malicious code directed against for Android. This is by 6.4% more than in the previous quarter.
Such a number of malicious code should not be surprising. It is well known that the more popular software, the more often on dating take it cybercriminals. Meanwhile, in the US until half the population uses smartphones and tablets while conducting banking transactions and online shopping are in 78% of cases was performed using mobile devices. This is a huge group of potential victims, of which a significant part uses just with Android. Experts say that about 50% of malicious code to Android was created precisely in order to steal from users of the system. Criminals know that you need to attack the platform with the largest number of users, and the fact that Android is an open source system, having many different versions makes it much easier target - says Andy Hayter from G DATA. One major problem is the behavior of the users themselves who are trying to protect their mobile devices. The same people who care about the security of desktops not see a need for smartphones or tablets.

sobota, 4 lipca 2015

Jeden gen stworzył mamuta?


Vincent Lynch, profesor genetyki z University of Chicago mówi, że w przewidywalnej przyszłości ludzkość będzie w stanie sklonować mamuta. Jednak, dodaje, nie powinniśmy tego robić.
Uczony prowadził badania na temat różnic genetycznych pomiędzy mamutami a obecnie żyjącymi słoniami. To najszerzej zakrojone z dotychczasowych badań nad zmianami genetycznymi, dzięki którym powstały mamuty. Badania te to wspaniały model do zrozumienia, w jaki sposób działa ewolucja morfologiczna, gdyż mamuty są bardzo blisko spokrewnione ze słoniami” - mówi uczony.
Z przeprowadzonych przezeń badań wynika, że mamuty zyskały więcej tłuszczu i bogate owłosienie dzięki genowi TRPV3. Po wprowadzeniu tego genu do hodowli ludzkich komórek gen zaczął produkować proteinę, która jest mniej wrażliwa na ciepło niż TRPV3 u słoni. To samo zjawisko zaobserwowano u myszy, u której sztucznie wygaszono TRPV3. Takie myszy wolały niższe temperatury i miały bogatsze owłosienie.
Profesor Lynch zauważa jednak, że badania laboratoryjne nie pozwolą odkryć całej prawdy. Nie będziemy mogli z całkowitą pewnością wyrokować o roli tego genu, dopóki nie sklonujemy mamuta. W przyszłości będziemy w stanie to zrobić. Jednak powstaje pytanie, czy jeśli możemy coś zrobić, czy powinniśmy to robić? Moim zdaniem nie. Mamuty wyginęły, a środowisko, w którym żyły, uległo zmianom. Obecnie na skraju wyginięcia jest bardzo wiele gatunków, którym powinniśmy pomóc - stwierdza uczony.

piątek, 3 lipca 2015

Słodzone napoje odpowiadają za tysiące zgonów rocznie


Słodzone napoje odpowiadają za 184 tys. zgonów na świecie rocznie.
W wielu krajach świata znaczącą liczbę zgonów można przypisać jednemu czynnikowi dietetycznemu - słodzonym napojom. Zredukowanie lub wyeliminowanie ich z menu powinno być globalnym priorytetem - twierdzi dr Dariush Mozaffarian z Tufts University.
Autorzy publikacji z pisma Circulation oceniali wpływ słodzonych napojów na liczbę zgonów oraz problemy związane z cukrzycą, chorobami serca i nowotworami. Za słodzone napoje uznawano napoje owocowe, w tym sportowe i energetyczne, mrożone herbaty oraz napoje przygotowywane w domu, które zawierały co najmniej 50 kcal na porcję wielkości 0,2 l. Z analizy wykluczono 100-proc. soki owocowe.
Spożycie oszacowano, bazując na 62 badaniach dietetycznych z lat 1980-2010, które objęły 611.971 osób z 51 krajów. Amerykanie dysponowali także danymi nt. dostępności cukru w 187 państwach. Dzięki temu mogli ocenić zmienność spożycia napojów z cukrami dodanymi w grupach wyodrębnianych ze względu na wiek, płeć i rejon geograficzny. Opierając się na metanaalizie publikacji dot. niekorzystnego wpływu na zdrowie takich napojów, naukowcy wyliczyli ich bezpośredni wpływ na związane z cukrzycą i otyłością powikłania w postaci m.in. chorób sercowo-naczyniowych i nowotworów.
W 2010 r. słodzone napoje odpowiadały za ok. 133 tys. zgonów z powodu cukrzycy, 45 tys. zgonów w wyniku chorób sercowo-naczyniowych i 6.450 zgonów z powodu nowotworów.
Pewne populacyjne zmiany dietetyczne, takie jak zwiększenie spożycia warzyw i owoców, mogą być trudne ze względu na[...] koszty czy przechowywanie. [...] Nie ma żadnych korzyści zdrowotnych wynikających z picia napojów z cukrami dodanymi, zaś dzięki ich ograniczeniu można ocalić dziesiątki tysięcy istnień rocznie.
Wpływ napojów z cukrami dodanymi jest bardzo różny w poszczególnych populacjach. O ile wśród Japończyków powyżej 65. r.ż. odpowiadają one za mniej niż 1% zgonów, o tyle wśród dorosłych Meksykanów poniżej 45. r.ż. aż za 30% zgonów.
Z 20 najbardziej zaludnionych krajów to w Meksyku słodzonym napojom można przypisać najwyższy wskaźnik śmiertelności (405 zgonów na milion dorosłych, czyli 24 tys. zgonów ogółem). Na drugim miejscu ze 125 zgonami na milion dorosłych plasują się USA (w sumie napojom można przypisać 25 tys. zgonów).
Ok. 76% szacowanych zgonów z powodu napojów z cukrami dodanymi występuje w krajach o niskim lub średnim dochodzie.
Na Karaibach i w Ameryce Łacińskiej popularne są domowe słodzone napoje, które spożywa się oprócz produktów komercyjnych. Wśród 20 krajów z najwyższą szacowaną liczbą zgonów związanych ze słodzonymi napojami co najmniej 8 znajduje się w rejonie Karaibów i Ameryki Łacińskiej [...] - podkreśla dr Gitanjali Singh.
Ogólnie wśród młodszych dorosłych odsetek przewlekłych chorób przypisywanych napojom z cukrami dodanymi był wyższy niż wśród starszych dorosłych.
Wpływ zdrowotny spożycia słodzonych napojów na młodych ludzi jest ważny, bo młodsi dorośli stanowią dużą część siły roboczej w wielu krajach. Ekonomiczny wpływ zgonów i niepełnosprawności związanych ze słodzonymi napojami w tej grupie wiekowej może więc być znaczący. Rodzą się też obawy o przyszłość. Jeśli ludzie ci nadal będą ich pić tak dużo, wpływ spożycia dołoży się do skutków starzenia, prowadząc do wyższych niż obecnie wskaźników śmiertelności/niepełnosprawności z powodu chorób serca i cukrzycy - podsumowuje Singh.

Zapłodnienie przez głowę

Biolodzy z Uniwersytetów w Bazylei i Bielefeld odkryli, że w pewnych warunkach płaziniec Macrostomum hystrix rozmnaża się, wstrzykując plemniki do własnej części głowowej.
Przezroczyste zwierzę mierzy ok. 1 mm i jest obojnakiem. Autorzy publikacji z pisma Proceedings of the Royal Society B spekulują, że nietypowa metoda samozapłodnienia mogła wyewoluować, by poradzić sobie z prokreacją w warunkach niskiej dostępności partnerów.
Wiele wskazuje na to, że gdy w pobliżu nie ma innych przedstawicieli własnego gatunku - normalnie przez nakłucie plemniki zostałyby wprowadzone do ich parenchymy - płazińce wykorzystują położony w części ogonowej sztylet na sobie.
Szwajcarsko-niemiecki zespół badał M. hystrix w szalce Petriego. Część płazińców hodowano w małych grupach, część izolowano. Naukowcy sprawdzali m.in., ile plemników mają poszczególne osobniki.
Okazało się, że u M. hystrix z grup większe objętości plemników występowały w regionie ogonowym, a u samotnych w rejonie głowowym. Biolodzy twierdzą, że pozbawione partnera płazińce wstrzyknęły sobie plemniki także albo wyłącznie w część głowową, skąd miały one migrować w kierunku miejsca zapłodnienia.
Najważniejszą brakującą częścią układanki jest dowód, że płaziniec rzeczywiście się tak zachowuje. Czymś, czego bezpośrednio nie obserwowaliśmy i czego nie mamy, jest film z aktem samozapłodnienia. [Na razie] wnioskujemy o nim z rozkładu plemników u odizolowanych osobników - podkreśla Steven Ramm.

Porzucają Windows XP na rzecz Windows 7


Dzięki danym firmy Net Application możemy dowiedzieć się, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy użytkownicy Windows XP masowo przechodzą na Windows 7. Dzięki temu po raz pierwszy rynkowe udziały Windows 7 przekroczyły 60%.
Zdaniem Net Applications w lipcu z Windows 7 korzystało 61% użytkowników komputerów stacjonarnych. To o 3,2 pp więcej niż w maju. W tym samym czasie Windows XP stracił 2,6 pp i obecnie korzysta z niego nieco poniżej 12% użytkowników desktopów.
Podobne zmiany, chociaż nie tak gwałtowne, widać w statystykach StatCounter. Wynika z nich, że w ciągu ostatniego miesiąca Windows 7 zyskał 0,7 pp i obecnie ma 53,7% udziałów w rynku. W tym samym czasie liczba użytkowników Windows XP zmniejszyła się o 0,5 punktu procentowego, a udziały przestarzałego OS-u spadły do 10%.

czwartek, 2 lipca 2015

Odcisk palca na naczyniu sprzed 5,5 tys. lat


Prowadząc wykopaliska przed budową tunelu łączącego niemiecką wyspę Fehmarn z duńską wyspą Lolland, archeolodzy odkryli naczynie ceramiczne sprzed 5,5 tys. lat. Na ściance widnieje odcisk palca osoby, która je wykonała. Pod koniec zeszłego roku na tym samym stanowisku natrafiono na bardzo rzadkie znalezisko - neolityczny topór z drzewcem.
Nationalmuseet
Fragmenty pucharu lejkowatego znaleziono w starym fiordzie na wschód od Rødbyhavn. To jeden z trzech pucharów odkrytych na stanowisku. Gdy go pierwotnie składano podczas zapomnianego już rytuału, był cały i prawdopodobnie zawierał pokarm - twierdzi Line Marie Olesen, archeolog z Museum Lolland-Falster.
Odcisk palca na wewnętrznej stronie pucharu dostrzeżono, gdy naczynie trafiło na konserwację do duńskiego Muzeum Narodowego. Musiał powstać podczas produkcji naczynia - podkreśla Olesen, dodając, że m.in. przez ilość zdobień/symboli, prace nad nim trwały naprawdę długo.
Nagle poczuliśmy, że bardzo zbliżyliśmy się do ludzi z epoki kamienia. [Zaczęliśmy sobie zadawać pytania], kim była ta osoba, kto zostawił osobisty ślad na niegdyś bardzo pięknym pucharze. To naprawdę daje do myślenia - opowiada Rikke Lund Pedersen.

czwartek, 25 czerwca 2015

Nokia wróci na rynek telefonów komórkowych


Dyrektor wykonawczy Nokii, Rajeev Suri, w wywiadzie dla niemieckiego Magazynu Managera powiedział, że fińska firma ma zamiar ponownie projektować i licencjonować telefony. Musi tylko wziąć pod uwagę umowę z Microsoftem, która pozwala jej na podjęcie takich działań w roku 2016.
Będziemy rozglądać się za odpowiednimi partnerami. Microsoft produkuje telefony komórkowe. My będziemy je projektować i licencjonować naszą nazwę - mówił Suri.
W przeszłości Nokia była największym producentem telefonów komórkowych. Gdy jednak pojawiła się konkurencja ze strony Apple'a i Samsunga, udziały koncernu zaczęły gwałtownie spadać. Wtedy to firma zdecydowanie się na wykonanie bezprecedensowego kroku i po raz pierwszy w historii Nokii na jej czele stanął ktoś, kto nie był obywatelem Finlandii. Nowym dyrektorem został Stephen Elop, menedżer do wynajęcia, zatrudniony wówczas w Microsofcie. Nokia i Microsoft podpisały umowę o współpracy, jednak nie przyniosła ona spodziewanych efektów, a fińska firma wciąż traciła udziały w rynku. W końcu w 2014 roku Nokia sprzedała Microsoftowi swój wydział produkcji telefonów komórkowych. Już kilka miesięcy później Finowie rozpoczęli sprzedaż własnego tabletu. A w kwietniu bieżącego roku przejęli firmę Alcatel-Lucent, wzmacniając swój wydział urządzeń sieciowych. Nokia ma też zamiar pozbyć się wydziału zajmujące się produkcją map HERE. Teraz zapowiada, przynajmniej częściowy, powrót na rynek telefonów komórkowych.

Subaru znalazł 854 bardzo ciemne galaktyki

Analiza archiwalnych danych z Teleskopu Subaru ujawniła, że w Gromadzie Coma znajdują się 854 nieznane dotychczas „ultra ciemne” galaktyki. Wydaje się, że galaktyki te są nie tylko bardzo rzadko upakowane, ale prawdopodobnie są zamknięte w jakiejś bardzo masywnej strukturze - mówi główny autor badań, Jin Koda. Analizy prowadzili uczeni ze Stony Brook University oraz Japońskiego Narodowego Obserwatorium Astronomicznego.
Wiele ze wspomnianych galaktyk ma rozmiary Drogi Mlecznej, jednak znajduje się w nich tysiąckrotnie mniej gwiazd. Zwykle, w tak rozproszonych galaktykach dochodzi do szybkiego zniszczenia gwiazd wskutek oddziaływania sił pływowych. Stąd też wniosek, że wspomniane galaktyki są chronione przez coś bardzo masywnego. Tym czymś może być ciemna materia.
Wspomniane galaktyki są tak ciemne, gdyż w jakiś sposób utraciły gaz potrzebny do formowania się gwiazd. Można przypuszczać, że za utratę gazu odpowiedzialne jest gromada, w której galaktyki się znajdują, jednak sam mechanizm utraty gazu trudno jest określić, gdyż w grę wchodzi wiele różnych procesów.
Teleskop Subaru został uruchomiony w 1999 roku. Astronomowie z całego świata mają dostęp do jego danych w 18 miesięcy po dokonaniu obserwacji. Często zdarza się, że takie archiwalne dane przynoszą nowe odkrycia.

Koncepcyjna prezerwatywa zmienia kolor po zetknięciu z patogenem

Grupa 13-14-letnich uczniów z Wielkiej Brytanii wynalazła kondomy S.T. EYE, które wykrywają chorobę przenoszoną drogą płciową (ang. sexually transmitted diseases, STD), zmieniając kolor w zależności od rodzaju patogenu.
Muaz Nawaz, Daanyaal Ali i Chirag Shah z Akademii Izaaka Newtona chcieli, by wykrywanie chorób przenoszonych drogą płciową było bezpieczniejsze niż kiedykolwiek dotąd i nie wymagało przechodzenia żadnych testów, wymyślili więc inteligentne luminescencyjne prezerwatywy.
W kondomie występuje warstwa przeciwciał, które łączą się z antygenami bakterii i wirusów wywołujących choroby weneryczne. W obecności chlamydii robi się ona zielona, wirusa opryszczki żółta, wirusa brodawczaka ludzkiego fioletowa, a krętka bladego niebieska.
W konkursie TeenTech Awards chłopcy wygrali pierwszą nagrodę w wysokości tysiąca funtów w kategorii zdrowie. Jesienią Nawaz, Ali i Shah wezmą też udział w przyjęciu w pałacu Buckingham.
Jak mówią wynalazcy, na razie projekt znajduje się w fazie koncepcyjnej, ale mają nadzieję, że kiedyś trafi do użytku. Daanyaal Ali tłumaczy, że zamiarem jego zespołu było zwiększenie świadomości chorób przenoszonych drogą płciową w społeczeństwie oraz skłonienie do rozpoczęcia leczenia.
Shah dodaje, że skoro zakażenia wirusem opryszczki genitalnej nie da się wyleczyć, niektórzy ludzie mogą nie chcieć o nim wiedzieć. Zespół myśli więc nad zastąpieniem wykrywania HSV detekcją innego powszechnego patogenu, np. HIV lub dwoinki rzeżączki.
Zanim prezerwatywy trafią do sklepów i aptek, trzeba będzie odpowiedzieć na kilka pytań, np. czy wykrywają one chorobę użytkownika, partnera/partnerki, a może obu współżyjących osób? I czy można odróżnić, u którego z partnerów występują patogeny? Co również w przypadku współistniejącego zakażenia wieloma STD?

Brak solidnych dowodów na lecznicze właściwości marihuany


Penny Whiting i jej koledzy z University of Bristol postanowili szczegółowo przyjrzeć się testom klinicznym nad kannabinoidami, by stwierdzić, czego można spodziewać się po legalizacji marihuany do celów medycznych. Uczeni doszli do wniosku, że marihuana nie przynosi tak wielu korzyści, jak chcieliby jej zwolennicy.
Brytyjscy naukowcy przyjrzeli się 79 testom prowadzonym w latach 1975-2015, w których w sumie wzięło udział 6462 badanych. Autorzy większości testów informowali o uzyskaniu w grupie używającej kannabinoidów poprawy w leczeniu różnych objawów w porównaniu z grupą kontrolną - mówi Whiting. Jednak we wszystkich przypadkach poprawa była nieznacząca statystycznie. Co więcej, większość badań nad medyczną marihuaną nie spełniała odpowiednio wysokich standardów. Tylko 4 badania uznano za przeprowadzone w sposób, który gwarantował niskie prawdopodobieństwo zaburzeń uzyskanych wyników. W wielu z nich pojawiły się błędy metodologiczne, takie jak zbyt mała próbka kontrolna czy niepełne dane na temat wszystkich skutków terapii. W aż połowie testów w czasie ich trwania doszło do wycofania się znacznej części badanych. Testy, które przeanalizowała grupa Whiting dotyczyły badań nad użyciem marihuany w leczeniu zespołu Tourette'a, łagodzeniu mdłości i wymiotów wywoływanych chemioterapią, stymulacji apetytu u chorych na AIDS, leczeniu chronicznego bólu, spastyczności spowodowanej stwardnieniem rozsianym lub paraplegią, zaburzeń snu, depresji, zespołu lękowego, psychozy i jaskry.
W badaniach, w których dotrzymanie standardów uznano za „umiarkowane” uzyskane wyniki mówiły o tym, że marihuana łagodzi chroniczny ból oraz problemy z mięśniami związane z mózgowym porażeniem dziecięcym. Tam, gdzie standardy były „niskie” pojawiły się informacje o pozytywnym wpływie marihuany w zwalczaniu problemów ze snem, w łagodzeniu objawów chemioterapii, zespołu Tourette'a oraz, że chorzy na AIDS przybierali dzięki niej na wadze.
Medyczna marihuana jest przyjmowana również przez ludzi cierpiących na depresję, jednak Whiting nie natrafiła na żadne badania, które potwierdzałyby, że pomaga ona w tym schorzeniu. Znaleźliśmy po jednym lub dwóch testach klinicznych na małych grupach cierpiących na zespół lękowy, psychozę czy jaskrę - stwierdza Whiting. Uczona podkreśla, że to nie znaczy, iż marihuana nie pomaga ludziom z depresją. Brak jest na to jednak jednoznacznych dowodów.
Whiting zauważa, że medyczna marihuana jest zatwierdzana do użycia, mimo iż nie przechodzi równie rygorystycznych testów, co inne środki medyczne. Myślę, że kannabinoidy powinny podlegać takim samym testom, jak inne leki. Jest bowiem bardzo ważne, by wszystkie metody leczenia były oceniane przez pryzmat tych samych standardów, co pozwala ocenić ich pozytywny jak i negatywny wpływ na pacjenta - mówi uczona. Podobną opinię wyrazili, w komentarzu do jej badań, Deepak Cyril D'Souze oraz Mohini Ranganathan z Wydziału Medycyny Yale University. Jeśli legalizowanie przez poszczególne stany medycznej marihuany jest tylko pretekstem do zezwolenia na jej używanie rekreacyjne, to należy wyłączyć z tego procesu medycynę. Jeśli zaś celem legalizacji jest rzeczywiście wykorzystanie marihuany jako leku, to nie jest jasne, dlaczego proces jej legalizacji różni się od procesu legalizacji innych leków - mówi D'Souza.
Inne badania, których wyniki ukazały się w tym samym numerze Journal of the American Medical Association, wykazały, że większość tabletek zawierających kannabinoidy jest źle oznaczonych. Spośród 75 zbadanych produktów jedynie w 17% prawidłowo oznaczono dawkę kannabinoidów, w 60% pastylki zawierały więcej, a w 23% mniej substancji aktywnej niż stwierdzono na etykiecie.

czwartek, 18 czerwca 2015

MarCO polecą na Marsa


W ciągu ostatnich kilkunastu lat na orbitę okołoziemską trafiły setki miniaturowych satelitów CubeSat. W przyszłym roku dwa z nich polecą w kierunku Marsa. NASA formalnie zezwoliła na dołączenie dwóch miniaturowych satelitów do planowanej na przyszły rok misji InSight.
Misja miniaturowych satelitów została nazwana Mars Cube One (MarCO). Każdy z satelitów ma wymiary 36,6x24,3x11,8 centymetrów. Ich głównym zadaniem będzie bieżąca komunikacja z łazikiem InSight i przekazywanie sygnałów, jakie będzie wysyłał podczas lądowania. Dzięki temu dość szybko powinniśmy dowiedzieć się, czy lądowanie przebiegło pomyślnie.
Joel Krajewski, odpowiedzialny w Jet Propulsion Laboratory za misję MarCO, mówi, że satelity zostaną umieszczone na rakiecie Atlas w bezpiecznej odległości od łazika InSight. Pojazdy MarCO zostaną wystrzelone wraz z misją InSight w marcu 2016 roku. Po osiągnięciu orbity okołoziemskiej, po oddzieleniu się InSight od rakiety nośnej, MarCO zostaną uwolnione za pomocą mechanizmu sprężynowego i rozpoczną podróż w kierunku Marsa - mówi Krajewski.
MarCO to eksperyment dodany do misji InSight. Nie jest on warunkiem powodzenia misji. MarCO samodzielnie dotrze do Marsa - mówi Jim Green, dyrektor NASA odpowiedzialny za wydział nauk planetarnych.
Satelity MarCO zostały wyposażone we własny napęd. W czasie lotu rozwiną też panele słoneczne, które zapewnią im energię. Ich główną misją, o czym była mowa, będzie nadzorowanie lądowania InSight, które jest planowane na 28 września 2016 roku. MarCO nie wejdą na orbitę Marsa, mają krążyć wokół Słońca. 28 września 2016 roku MarCO przeleci w odległości około 3500 kilometrów od Marsa. Pojazdy odbiorą sygnały UHF z InSight i przekażą je do anteny odbiorczej w Madrycie - mówi Krajewski. Co prawda w momencie lądowania InSight w pobliżu będzie też Mars Reconnaissance Orbiter, jednak ten pojazd musiałby przekonwertować sygnał z InSight przed jego wysłaniem, co o około godzinę opóźniłoby dotarcie informacji na Ziemię.
InSight to już 12. misja planetarna prowadzona przez NASA w ramach projektu Discovery.
Obecnie na Marsie prowadzonych jest rekordowo dużo misji. Najdłużej trwająca to rozpoczęta przez NASA w 2001 roku misja pojazdu Mars Odyssey, który znajduje się na orbicie planety. Od stycznia 2004 roku na Marsie pracuje łazik Opportunity, a od 2006 z orbity bada planetę Mars Reconnaissance Orbiter. Słynny łazik Curiosity znajduje się na Czerwonej Planecie od sierpnia 2012 roku. Od września 2014 na orbicie Marsa pracuje też MAVEN. W sumie na Marsie prowadzonych jest obecnie 6 misji, w tym 1 Europejskiej Agencji Kosmicznej i 5 NASA.
Najbliższe planowane misje to przygotowywana przez NASA InSight, która ma rozpocząć się w marcu 2016 roku. Duża misję ExoMars, składającą się z dwóch startów, planują ESA i Roskosmos. W ramach pierwszego startu na orbitę Marsa ma trafić satelita, a na powierzchni planety zostanie umieszczony lądownik. Dwa lata później, w 2018 roku, w ramach drugiej części misji na powierzchni ma zostać umieszczony rosyjski lądownik oraz łazik ExoMars. W 2020 roku NASA rozpocznie misję Mars 2020.

Liczne erupcje ukształtowały krajobraz grupy galaktyk


Dzięki teleskopowi Chandra X-ray Observatory astronomowie wykazali, że w ciągu 50 milionów lat doszło do serii erupcji z pobliża czarnej dziury, co ukształtowało krajobraz w centrum grupy galaktyk.
Naukowcy badali grupę NGC 5813, która znajduje się w odległości około 105 milionów lat świetlnych od Ziemi
Grupy galaktyk są mniejsze od gromad, zwykle składają się z zaledwie 50 lub mniej galaktyk. Grupy te są otoczone wielkimi obłokami gorącego gazu emitującego promieniowanie X. W centrum NGC 5813 znajduje się supermasywna czarna dziura. Jej moment pędu w połączeniu z gorącym gazem opadającym do dziury wytwarza silne pole magnetyczne, które odrzuca znaczną część opadającego gazu. Dzięki badaniom wielkich bąbli powstających w gazie naukowcy byli w stanie obliczyć rozległość takich erupcji, gdyż bąble tworzą się wskutek oddziaływania fali uderzeniowej wypychającej gaz.
Szczegółowa analiza pozwoliła obliczyć, że prędkość wyrzucanego gazu wynosi około 258 000 kilometrów na godzinę, co jest zbieżne z teoretycznymi modelami i obserwacjami gazu w innych gromadach i grupach galaktyk.

Uczniowie chińskiego liceum wynaleźli samodezynfekującą się klamkę


Dwaj uczniowie hongkońskiego liceum (Church of Christ in China Tam Lee Lai Fun Memorial Secondary Schoolwynaleźli klamkę, która samodezynfekuje się po każdym dotknięciu i otworzeniu drzwi. Testy laboratoryjne ujawniły, że system eliminuje niemal 100% bakterii (99,8%).
Siedemnastoletni Sun Ming "Simon" Wong i 18-letni King Pong "Michael" Li zdawali sobie sprawę, że klamki, blaty, poręcze czy uchwyty wózków w sklepie są siedliskami bakterii. Przejrzawszy dostępne materiały, chłopcy odkryli, że tlenek tytanu(IV) ma właściwości bakteriobójcze, dlatego postanowili go zemleć na drobny pył i pokryć nim uchwyt. Stwierdzili też, że TiO2 skuteczniej spełnia swoją funkcję, gdy naświetli się go ultrafioletem.
Ponieważ klamki są wykorzystywane głównie w pomieszczeniach, młodzi Chińczycy musieli opracować energooszczędne sztuczne źródło UV. Wymyślili więc, by uchwyt mający postać cylindra z przezroczystego szkła osadzić w dwóch wspornikach, a w jednym z nich umieścić silną diodę LED; w ten sposób upewnili się, że promieniowanie ultrafioletowe dotrze do powłoki z tlenku tytanu.
Co ciekawe, dioda jest zasilana dzięki otwieraniu drzwi. Simon i Michael pomyśleli bowiem o niewielkiej skrzyni z przekładniami, gdzie ruch jest konwertowany na moc elektryczną. Później wystarczy doprowadzić do wspornika z diodą drobny przewód i gotowe...
Chłopcy zaprezentowali swój wynalazek na tegorocznym konkursie ISEF (Intel International Science and Engineering Fair). Wg nich, koszt wyprodukowania klamki to zaledwie 13 dol.

Philae nawiązał kontakt


Lądownik Philae przebudził się po 7 miesiącach hibernacji. Przed kilkoma dniami, 13 czerwca o godzinie 22:28 w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych w Darmstadt odebrano sygnał z Philae. Dotychczas udało się przeanalizować 300 pakietów danych. Philae jest w dobrym stanie. Utrzymuje temperaturę operacyjną -35 stopni Celsjusza, a jego ogniwa zapewniają mu 24 waty mocy. Jest gotowy do pracy - mówi doktor Stephan Ulamec. Philae łączył się z Ziemią za pośrednictwem sądy Rosetta krążącej wokół komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Połączenie trwało 85 sekund. Analiza danych wykazała, że lądownik obudził się wcześniej, nie był jednak w stanie nawiązać kontaktu.
Specjaliści czekają teraz na kolejne połączenie z Philae. W pamięci lądownika znajduje się obecnie ponad 8000 pakietów z danymi. Dzięki nim dowiemy się, co działo się z Philae po niezbyt udanym lądowaniu.
Philae zamilkł 15 października ubiegłego roku po około 60 godzinach od wylądowania. W czasie lądowania nie udało się zakotwiczyć do komety, dlatego lądownik odbił się i wylądował w nieznanym miejscu. Jest ono prawdopodobnie zacienione, dlatego też baterie słoneczne nie mogły zbierać energii. Dopiero niedawno, w miarę zbliżania się komety do Słońca, do paneli trafiło wystarczająco dużo energii, by Philae mógł odżyć.

Wykorzystanie narzędzi wrodzone u szympansów, lecz nie u bonobo


Wykorzystanie narzędzi jest wrodzone u szympansów, ale już nie u bonobo (szympansów karłowatych).
Szympansy wykorzystują kijki do wydobywania mrówek i termitów, rozłupują kamieniami orzechy, posługują się też narzędziami podczas zabiegów higienicznych i komunikacji. Bonobo rzadko wykorzystują narzędzia i nigdy nie posługują się nimi, by zdobyć pożywienie.
By odpowiedzieć na pytanie dotyczące źródeł wykorzystania narzędzi przez ludzi, wg Kathelijne Koops trzeba właśnie rozważyć przepaść narzędziową dzielącą szympansy i bonobo.
Chcąc ustalić, czy chodzi o czynniki zewnętrzne, czyli środowisko i stwarzane przez nie okazje do korzystania z narzędzi i/lub uczenie społeczne, czy o czynniki genetyczne, Koops i naukowcy z Uniwersytetu w Kioto przez wiele miesięcy podążali tropem szympansów z Ugandy (Kalinzu) i bonobo z Konga (Wamba). Dokumentowali przypadki wykorzystywania narzędzi i potencjał do ich wykorzystania w postaci warunków środowiskowych i sposobu spędzania czasu z członkami stada. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports badali także tendencję do manipulowania obiektami u młodych małp (bez względu na to, czy obiekt został wykorzystany jako narzędzie, czy nie).
Koops, Takeshi Furuichi i Chie Hashimoto stwierdzili, że szanse środowiskowe nie wyjaśniają różnic między szympansami i bonobo. Na swoim terenie oba gatunki miały bowiem bardzo podobny dostęp do narzędzi i źródeł pokarmu.
Do analogicznych wniosków naukowcy doszli również w przypadku uczenia społecznego. Młode bonobo spędzały wręcz więcej czasu ze swoimi matkami, a podczas ich karmienia w pobliżu przebywało więcej osobników. Ponadto młode szympansy karłowate miały więcej partnerów społecznych niż młode szympansy.
Co jednak istotne, mimo podobnego czasu spędzanego na zabawie samodzielnej i z innymi, młode szympansy o wiele więcej manipulowały i bawiły się różnymi obiektami. W dodatku robiły to z własnej inicjatywy. Widać to było już u bardzo młodych osobników. Wg Koops, to pierwszy dowód dot. różnic we wrodzonej predyspozycji do wykorzystania narzędzi u naszych najbliższych ewolucyjnych krewnych.

piątek, 12 czerwca 2015

Niełazek radzi sobie ze skutkami pożaru, zapadając w torpor

Niełazek brunatny (Antechinus stuartii) radzi sobie ze skutkami pożarów buszu, zapadając w torpor.
Nastąpił wzrost częstości pożarów buszu w Australii, chcieliśmy więc ustalić, jak zwierzęta radzą sobie z tym zjawiskiem - opowiada dr Clare Stawski z Uniwersytetu Nowej Anglii. Nasze studium jako pierwsze wykazało, że torpor może pomóc w przeżyciu skutków pożaru.
Niełazki padają ofiarą lisów, a także bezdomnych kotów i psów. W zwykłych okolicznościach bronią się przed tym, chowając się w zaroślach, gdzie mogą przy okazji polować na owady. Po pożarze naturalne schronienie jednak znika.
Jak podkreśla Stawski, torpor to stan kontrolowanego obniżenia temperatury, któremu towarzyszy spadek tętna oraz innych funkcji fizjologicznych. Testowano hipotezę, że spowolnienie metabolizmu pozwala oszczędzać energię, a dzięki temu zwierzę nie musi tak często wychodzić na poszukiwanie pokarmu i nie pokazuje się drapieżnikom.
W ramach eksperymentu porównywano dwie grupy niełazków brunatnych z Parku Narodowego Rzeki Guya Fawkesa. Jedna zamieszkiwała obszar, na którym się Służba Parków Narodowych i Dzikiej Przyrody przeprowadza się planowe wypalanie. Druga żyła na niespalonym obszarze kontrolnym.
Wszystkim torbaczom założono obroże GPS i mierzono ich temperaturę oraz wzorce przemieszczania się. Okazało się, że niełazki z rejonu kontrolnego żerowały zarówno w dzień, jak w i nocy i rzadko zapadły w torpor. Zwierzęta ze spalonego buszu trzymały się zaś swojego areału osobniczego, choć w pobliżu znajdował się dostępny dla nich niespalony teren.
Na spalonym terenie niełazki często zapadały w torpor i żerowały w pobliżu swoich kryjówek, w dodatku wyłącznie nocą. Nie mając w ogóle schronienia, torbacze ograniczały aktywność, by oszczędzać energię i unikać kontaktu z drapieżnikami.
Inne wstępne badania pokazały, że po pożarze liczebność populacji niełazków brunatnych zrównuje się ostatecznie z liczebnością populacji z obszarów niespalonych. Warunkiem jest jednak zachowanie drzew, w których torbacze chowają się na czas torporu. Podczas zalecanego wypalania na terenach pod opieką Służby Parków pożar nie był właśnie zbyt intensywny.

Sidewalk Labs, kolejna firma Google'a

Sidewalk Labs - nowa firma założona przez Google'a – będzie zajmowała się zarabianiem pieniędzy na rozwiązywaniu typowych dla miast problemów, takich jak wysokie ceny mieszkań czy zatłoczone ulice. Firma to wspólne dzieło Google'a i Dana Doctoroffa, byłego prezesa firmy Bloomberg oraz zastępcy burmistrza Nowego Jorku ds. rozwoju ekonomicznego. Przedsiębiorstwo wykorzysta doświadczenie Doctoroffa w zarządzaniu miastami, a Google zapewni jej finansowanie i wsparcie techniczne.
Sidewalk Labs będzie pracowała nad produktami i platformami rozwiązującymi problemy związane z transportem, kosztem życia, oszczędnością energii w miastach. „Udoskonalając technologię w miastach można poprawić życie miliardów ludzi na całym świecie” - stwierdził Larry Page, jeden z założycieli Google'a.

środa, 10 czerwca 2015

Kofeina pozwala lepiej radzić sobie ze stresem


Kofeina pomaga zwalczyć stres. Pozwala też zapobiegać depresji i utracie pamięci.
Międzynarodowy zespół naukowców z Portugalii, USA, Omanu i Brazylii sprawdzał, jak kofeina może zmniejszać wpływ stresu na mózg.
Jak tłumaczy prof. Rodrigo Cunha z Uniwersytetu w Coimbrze, myszom podawano kofeinę w wodzie do picia. Później część zwierząt wystawiano na oddziaływanie stresu. Okazało się, że alkaloid wpływał na nie uspokajająco.
Jeśli zwierzę nie jest zestresowane, nie ma ewidentnych zmian w parametrach fizjologicznych lub zachowaniu. Jeśli jednak wprowadzi się modyfikacje w trybie życia, widzimy, że gryzonie radzą sobie [w tej sytuacji] o wiele lepiej.
Cunha opowiada, że wcześniejsze badania wykazały, że kofeina może pomóc zmniejszyć depresję, nie było jednak jasne, czy za poprawą ludzkiego nastroju stał zakup kofeiny, czy sama kofeina. Nasze studium jako pierwsze unaoczniło związek przyczynowo-skutkowy [odwrotną korelację między spożyciem kofeiny i występowaniem depresji]. Ponieważ myszy nie mogły pójść na zakupy, nie spędzały ze sobą więcej czasu. Wszystkie czynniki kontrolowano, a jedyną zmienną było spożycie kofeiny.
To wskazuje, że osoby regularnie pijące kawę czy herbatę powinny być mniej podatne na zmiany nastroju w stresowych sytuacjach.
Autorzy publikacji z pisma PNAS podkreślają, że spożycie kofeiny - antagonisty receptorów adenozyny - ujemnie koreluje z depresją i pogorszeniem pamięci (studia epidemiologiczne pokazują nawet, że osoby wystawione na powtarzalny stres, główny wyzwalacz depresji, intuicyjnie zwiększają konsumpcję alkaloidu). W ramach eksperymentu naukowcy przetestowali zdolność receptorów adenozynowych A2A (A2AR) do kontroli modyfikacji zachowania, a także parametrów elektrofizjologicznych i neurochemicznych, wywołanych przewlekłym nieprzewidywalnym stresem (PNS). To ważne, bo bez interwencji prowadzi to do zmian obwodów w hipokampie, obniżenia nastroju i możliwości pamięciowych.
Trzytygodniowy PNS wywoływał u dorosłych myszy zachowania lękowe i bezradność, zmniejszał też osiągi pamięciowe. Tym zmianom w zachowaniu towarzyszyły zmiany na poziomie synaps: spadek ich plastyczności, zmniejszenie gęstości białek pęcherzyków synaptycznych (SNAP-25, syntaksyny, pęcherzykowego transportera glutaminianu typu 1.), a także wzrost zagęszczenia A2AR w terminalach aksonów glutaminergicznych w hipokampie.
Okazało się, że z wyjątkiem lęku, w przypadku którego uzyskano mieszane rezultaty, wywołanym PNS zmianom w zachowaniu i synapsach można było zapobiec na 4 sposoby; za pomocą 1) dodawania kofeiny do wody (1 g/l, począwszy od 3 tygodni przed eksperymentem), 2) wybiórczego antagonisty receptorów adenozyny KW6002 (3 mg/kg wagi ciała), 3)ogólnej delecji A2AR, a także 4) wybiórczego usunięcia A2AR z neuronów przodomózgowia.
Blokada A2AR działała nie tylko profilaktycznie, ale i terapeutycznie, okazało się bowiem, że 3-tygodniowa kuracja antagonistą SCH58261 (0,1 mg na kilogram masy ciała) odwracała wywołaną stresem dysfunkcję synaps i obniżenie nastroju.
Cunha podkreśla, że ze względu na duże różnice w budowie mysiego i ludzkiego mózgu konieczna jest kontynuacja badań.

Żołądkopodobny narząd trawi ejakulat


Samice motyli mają w pobliżu pochwy dodatkowy "żołądek", woreczek kopulacyjny (bursa copulatrix), który trawi spermatofory.
By ustalić, jak woreczek działa, Melissa Plakke z Uniwersytetu w Pittsburghu prowadziła eksperymenty na samicach bielinka rzepnika (Pieris rapae).
Każda samica tego gatunku może kopulować z wieloma samcami, a to wyjaśnia wiele ze złożonej budowy układu rozrodczego.
W spermatoforach znajduje się wiele cennych związków, m.in. białka, które pomagają plemnikom szybko płynąć lub zatykają pochwę, by inne samce nie mogły się do niej dostać. Samice wykorzystują białka do własnych celów, np. do podtrzymania jaj. Z punktu widzenia interesów samicy, im więcej samców, tym lepiej, bo dzięki temu pozyskuje ona więcej materiałów ze spermatoforów.
Samce próbują temu przeciwdziałać i zwiększać swoje szanse na ojcostwo, wytwarzając spermatofory z bardziej odpornymi otoczkami. W ten sposób samica nie może ponownie kopulować, nim nie pozbędzie się spermatoforu.
Plemniki trafiają do zbiornika nasiennego samicy, a reszta spermatoforu do bursa copulatrix. Choć wydawało się, że woreczek go trawi, dotąd naukowcy nie wiedzieli, jak naprawdę działa. By się dowiedzieć, zespół Plakke hodował w laboratorium bielinki. Schwytano dziewice i samice, które niedawno kopulowały (woreczki tych ostatnich opróżniono). Później zbadano aktywność enzymatyczną tkanki bursa copulatrix.
Przystępując do badania, nie wiedzieliśmy, czy woreczek kopulacyjny zawiera koktajl enzymów trawiennych, czy tylko jeden enzym. Zidentyfikowano aż 9 enzymów rozkładających białka.
Naukowcy wykazali, że aktywność enzymatyczna woreczka jest tak wysoka, jak w przewodzie pokarmowym gąsienicy (dorosłe P. rapae nie jedzą białek, dlatego do porównań wybrano gąsienice). Należy jednak pamiętać, że bursa copulatrix ma rozmiary zaledwie 1/20 tej części jelita gąsienicy, która trawi proteiny.

Szczegółowe obserwacje odległej galaktyki


W ramach programu Long Baseline Campaign, prowadzonego przy użyciu teleskopu ALMA (Atacama Large Milimeter Array) i wykorzystaniu zjawiska soczewkowania grawitacyjnego, udało się uzyskać niezwykle szczegółowy obraz bardzo odległej galaktyki. Nowe obserwacje są znacznie bardziej szczegółowe niż obrazy uzyskane za pomocą Teleskopu Hubble'a.
Pod koniec ubiegłego roku zdecydowano o obserwacji galaktyki HATLAS J090311.6+003906 zwanej w skrócie SDP.81, położonej w odległości ponad 11 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Pomiędzy SDP.81 a Ziemią znajduje się wielka galaktyka, która zakrzywia światło z SDP.81 i wywołuje efekt soczewkowania grawitacyjnego.
Co najmniej siedem grup naukowych przeanalizowało dane uzyskane dotyczące obserwowanej galaktyki, dzięki czemu uzyskano wyjątkowo dużo informacji na temat struktury, zawartości i ruchu galaktyki.
Najbardziej interesujące są dane dotyczące regionów formowania się gwiazd. Astronomowie zaobserwowali w SDP.81 obszary zimnego pyłu, a wyjątkowo ostry obraz, jaki uzyskali, pozwolił obserwować struktury wielkości zaledwie 200 lat świetlnych. „Uzyskaliśmy wyjątkowy obraz. Olbrzymia powierzchnia ALMA, duża odległość pomiędzy poszczególnymi antenami oraz stabilna atmosfera nad pustynią Atacama pozwoliły na uzyskanie szczegółowego obrazu oraz widma. Oznacza to, że mamy bardzo czuły instrument oraz wiemy, jak poruszają się poszczególne częśći galaktyki. Teraz możemy badać galaktyki znajdujące się po drugiej stronie wszechświata, obserwować jak się łączą i jak powstają olbrzymie ilości gwiazd” - mówi Rob Ivison, dyrektor ds. badań naukowych w Europejskim Obserwatorium Południowym.
Uzyskane dane pokazują, że gaz w galaktyce jest niestabilny, tam, gdzie jest go więcej, dochodzi do zapadania się, co w przyszłości prawdopodobnie doprowadzi do powstania kolejnych regionów formowania się gwiazd.
Nie udało się zaobserwować centrum SDP.81, świeci ono zbyt słabo. Naukowcy wysunęli z tego wniosek, że galaktyka, która posłużyła do soczewkowania, zawiera supermasywną czarną dziurę o masie 200-300 milionów większej niż masa Słońca.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Archeolodzy udokumentowali szlak handlu złotem z epoki brązu


Archeolodzy z Uniwersytetów w Southampton i Bristolu odkryli dowody na handel złotem między obszarami z południowego zachodu Wielkiej Brytanii oraz Irlandii z wczesnej epoki brązu.
Naukowcy posłużyli się nową metodą badania składu chemicznego najwcześniejszych złotych artefaktów z Irlandii. Okazało się, że wyprodukowano je z importowanego złota, najprawdopodobniej z Kornwalii.
To nieoczekiwany i bardzo interesujący rezultat, ponieważ sugeruje, że choć mieli do dyspozycji łatwo dostępne i bogate lokalne złoża złota, irlandzcy rzemieślnicy z epoki brązu wytwarzali artefakty z materiałów pozyskiwanych spoza swojego obszaru. Nieprawdopodobne, by w Irlandii nie wiedziano, jak wydobywać kruszec, bo widać wydobycie innych metali na dużą skalę. Bardziej możliwe, że cenioną cechą złota było egzotyczne pochodzenie [...] - wyjaśnia dr Chris Standish.
Archeolodzy wykorzystali spektrometr mas z przystawką do odparowania laserowego. Próbkowali złoto z 50 artefaktów z wczesnej epoki brązu ze zbiorów Narodowego Muzeum Irlandii, w tym ze zdobień hełmów czy półksiężycowatych naszyjników (lunulae). Oceniano zawartość izotopów ołowiu i porównywano ze składem złóż złota w różnych lokalizacjach. Koniec końców autorzy publikacji z Proceedings of the Prehistoric Society stwierdzili, że złoto z artefaktów pochodzi najprawdopodobniej z Kornwalii (zapewne wydobywano je i handlowano nim w ramach górnictwa cyny).
[...] Wydaje się, że w porównaniu do Irlandii, w Kornwalii i południowej Brytanii krążyło o wiele mniej złota. To wskazuje, że złoto opuszczało region, bo ci, którzy znaleźli kruszec, czuli, że bardziej opłaca się wymienić go na inne pożądane towary.
Dziś złoto kojarzy się z ekonomicznym bogactwem, można je też wszędzie wymienić. Historycznie nie zawsze tak jednak było. Jako przykład warto podać, że w pewnych społeczeństwach uznawano je np. za ucieleśnienie nadnaturalnych/magicznych mocy. Ponadto wartość i znaczenie przypisywane złotu mogły się zmieniać z regionu na region.
Wyniki studium są fascynujące. Demonstrują, że nie istniało coś takiego jak uniwersalna wartość złota, przynajmniej do czasu pojawienia się pierwszych złotych monet niemal 2 tysiące lat później. Prehistorycznymi ekonomiami rządziły o wiele bardziej złożone czynniki niż handel dobrami; doskonale widać, że główną rolę odgrywały systemy wierzeń - podsumowuje dr Alistair Pike.

Poważna dziura w Skype


Jeden z użytkowników Skype'a odkrył poważny błąd w komunikatorze. Okazuje się, że wystarczy wysłać doń wiadomość zaczynającą się od http://: oraz ośmiu znaków, a dochodzi do awarii Skype'a. Zrestartowanie komunikatora nie pomaga. Po ponownym uruchomieniu aplikacja znowu ulega awarii. Nie pomoże też usunięcie historii, gdyż po restarcie Skype automatycznie pobierze ją z chmury i znowu ulegnie awarii.
Problem występuje w starszych wersjach systemu Windows, Androidzie oraz iOS-ie. Wydaje się, że odporne na błąd są Skyp for Mac OS X oraz wersja dla Windows 8.1.
Microsoft został poinformowany o błędzie i pracuje nad jego naprawieniem.

Wilki wśród małp



W północnej części Etiopii, na wyżynie Guassa prymatolog Vivek Venkataraman z amerykańskiego Darthmouth College zaobserwował niezwykłe zjawisko. Kaberu (wilk etiopski) pokojowo współżyje tam z dżeladami, gatunkiem z rodziny makakowatych. Pokojowa egzystencja jest tak daleko posunięta, że dżelady pozwalają wilkom wałęsać się wśród stada, a wilki nie polują na młode dżelady. Wolą polować na gryzonie, które jest im łatwiej złapać w obecności małp. Koegzystencja wilków i małp przypomina prawdopodobne początki udomowienia psów przez ludzi. Kaberu czasami polują na zwierzęta wielkości młodych dżelat, na młode kozy czy owce. Jednak małpy najwyraźniej wiedzą, że wilki są do nich pokojowo usposobione, gdyż nie uciekają przed nimi. Obserwowaliśmy, że wilki i małpy znajdowały się w odległości 1-2 metrów od siebie i przez 2 godziny całkowicie się ignorowały - mówi Venkataraman. Zachowanie małp jest jak najbardziej świadome. Uciekają one bowiem przed zdziczałymi psami, które na nie polują. Celowe jest też zachowanie wilków. Dżelaty żerują w dużych stadach składających się z 600-700 osobników, a kaberu starają się zachowywać tak, by nie straszyć małp. Poruszają się wśród nich wolniej i spokojniej niż zwykle, a polując na gryzonie nie stosują swojej zwyczajowej taktyki poruszania się zygzakiem.
Zdaniem naukowców zachowanie wilków wskazuje, że celowo wybrały one towarzystwo małp. Uczeni, zastanawiając się, dlaczego tak się stało, postanowili sprawdzić hipotezę, czy wilkom łatwiej jest łapać gryzonie, gdy małpy są obok. Przez 17 dni śledzili konkretne osobniki i liczyli liczbę polowań oraz liczbę udanych polowań. Okazało się, że gdy kaberu polowały wśród małp sukcesem kończyło się aż 67% polowań. Gdy małp nie było, udawało im się złapać gryzonia jedynie w 25% przypadków. Venkataraman sugeruje, że żerujące małpy wypłaszają gryzonie, na czym korzystają wilki. Możliwe również, że małpy, które są podobnej wielkości i maści co wilki ułatwiają drapieżnikom podejście do ofiary, która zbyt późno spostrzega, że ma do czynienia z wilkiem, a nie małpą. Wilki odnoszą korzyści z ukrywania się wśród małp - mówi Claudio Sillero, biolog z Uniwersytetu w Oxfordzie, który bada zagrożone kaberu.
Venkataraman zaobserwował też jeszcze jedno interesujące zachowania. Wilkom bardzo rzadko zdarza się polować na młode dżelady. W jednym z takich przypadków, gdy wilk pochwycił młode, stado małp szybko go zaatakowało i zmusiło do wypuszczenia ofiary. Wilk został przepędzony i małpy nie pozwalały mu powrócić.
Specjaliści uważają, że podobne zachowanie drapieżników może być częstsze niż nam się wydaje. Sillero obserwował kaberu żerujące w pobliżu stad bydła. Drapieżniki uciekają przed ludźmi, stąd obserwacja takich zachowań jest bardzo trudna. Myślę, że to może być dość częste - mówi Colin Chapman, prymatolog z kanadyjskiego McGill University.

NASA przetestuje system lądowania na Marsie

NASA przygotowuje się do testu systemu LDSD (Low-Density Supersonic Decelerator), który ma mieć miejsce dzisiaj o godzinie 19.00 czasu polskiego na Hawajach. LDSD to nowy system lądowania na Marsie.
O godzinie 18.15 czasu polskiego rozpocznie się nadmuchiwanie balonu, który wyniesie LDSD na wysokość 36,5 kilometra. Podróż potrwa około 3 godzin, a 45 minut po osiągnięciu tej wysokości LDSD zostanie odczepiony od balonu. Silnik rakietowy wyniesie urządzenie na wysokość 54,8 kilometra. Przy prędkości około 3 Machów zostanie uruchomiony SIAD (supersonic inlatable aerodynamic decelerator). Przypomina on wielki balon, a jego zadaniem będzie spowolnienie LDSD do około 2,4 Machów. Przy prędkości 2,35 Machów rozwinięty zostanie spadochron, którego zadaniem jest doprowadzenie do bezpiecznego wodowania LDSD na powierzchni oceanu.
Dzisiejszy test, o ile do niego dojdzie, będzie najbardziej wymagającą próbą, jakiej poddano LDSD. Podczas ubiegłorocznych testów SIAD sprawował się jak należy, jednak spadochron wypadł gorzej, niż się spodziewano. Od tamtej pory urządzenie zostało jednak znacznie zmodyfikowane. Za kilka godzin przekonamy się, czy spełni pokładane w nim nadzieje.
Źródło: NASA

sobota, 6 czerwca 2015

Amerykanie rozwijają screamjet

miss_blakcbutterfly, CCUS Air Force potwierdziły, że pracują nad silnikiem typu scramjet, dzięki któremu samoloty mają rozwijać prędkość do Mach 5. Odpowiednia technologia została już przetestowana i do roku 2023 nowy silnik ma napędzać samoloty naddźwiękowe.
Testy wspomnianej technologii odbyły się w 2013 roku, kiedy to pojazd Boeing X-51A WaveRider leciał z prędkością hipersoniczną na wysokości 60 000 stóp. Pojazd został najpierw wyniesiony na 50 000 stóp przez B-52H Stratofortress. WaveRider poruszał się z prędkością Mach 5,1. Teraz amerykańskie Siły Powietrzne są gotowe rozpocząć prace nad zintegrowaniem nowego silnika z bardziej konwencjonalnym samolotem.
„Próbujemy stworzyć cały system. Tu nie chodzi tylko o silnik. Potrzebujemy materiałów, które zniosą działanie temperatur panujących przy locie hipersonicznym” - mówi główny naukowiec US Air Force Mica Endsley. „Potrzebujemy systemów nawigacyjnych działających przy tej prędkości. Musimy rozwiązać wiele problemów technologicznych zanim będziemy mieli działający system”.
Amerykanie myślą o zastosowaniu nowych silników w broni rakietowej oraz użyciu ich do wynoszenia ludzi oraz towarów w przestrzeń kosmiczną. W przeciwieństwie do konwencjonalnych silników rakietowych screamjet nie potrzebują własnego źródła tlenu. W tej chwili wykluczone jest zastosowanie screamjeta w samolotach pasażerskich. Przeciętny człowiek nie byłby w stanie znieść przeciążeń panujących w takim samolocie. Jednak możliwość skrócenia podróży z Nowego Jorku do Los Angeles do zaledwie 30 minut to bardzo zachęcająca perspektywa.
Źródło: alphr

piątek, 5 czerwca 2015

Ślady całej fauny w kieliszku wody


Jak monitorować zwierzęta żyjące w jakimś akwenie wodnym? Można je wyławiać, określać prawdopodobną wielkość stada/populacji czy zliczać (także w nowocześniejszy sposób, np. znakując obrożami z GPS-em), ale najnowsze badania zespołu z Muzeum Historii Naturalnej w Kopenhadze demonstrują, żewystarczy nabrać kieliszek wody. Okazuje się, że w próbce o pojemności ok. 20 ml znajdują się ślady DNA wszystkich zwierząt zamieszkujących jezioro czy staw.

Metoda okazała się tak skuteczna nie tylko w określaniu, jakie istoty zamieszkują wody, ale także ile ich jest, że Duńczycy przypuszczają, że w ten sposób będzie się kiedyś zliczać ryby.
"W próbce wody znaleźliśmy DNA tak odmiennych zwierząt, jak wydra i ważka. Wykazaliśmy, że metoda wykrywania materiału genetycznego działa w szerokim spektrum rzadkich gatunków zamieszkujących wody słodkie - wszystkie one zostawiają w środowisku ślady DNA, które można wykryć nawet w niewielkiej ilości wody z habitatu" - opowiada doktorant Philip Francis Thomsen.
Zespół z Kopenhagi badał faunę 100 jezior i strumieni europejskich. Posłużono się zarówno zliczaniem, jak i techniką bazującą na DNA. Okazało się, że 2. z metod jest skuteczna nawet w przypadku bardzo rozrzedzonej i nielicznej populacji. Poza tym udowodniono, że ilość DNA w środowisku koreluje z zagęszczeniem osobników, czyli można w ten sposób określić wielkość populacji.

Wirusowa historia z kropli krwi


Za pomocą metody VirScan można zbadać kroplę krwi pod kątem ponad tysiąca szczepów wirusów, które mogły zainfekować pacjenta teraz lub w przeszłości. To świetna alternatywa dla obecnych metod, które prowadzą testy tylko jednego wirusa naraz, w dodatku tania, bo analiza kosztuje 25 dol.
Bezstronne podejście (niezawężanie testów do wybranych wirusów) może ujawnić nieoczekiwane czynniki, które wpływają na zdrowie pacjenta, a także zwiększyć potencjał badań porównawczych zakażeń wirusowych w dużych populacjach.
Opracowaliśmy metodę skryningową do zaglądania do czyjejś przeszłości i odtwarzania kontaktów z wirusami za pośrednictwem surowicy - wyjaśnia Stephen Elledge z Brigham and Women's Hospital.
Zespół wykorzystał już VirScan do zbadania krwi 569 osób z USA, RPA, Tajlandii i Peru. Test wykrywa przeciwciała przeciwko 206 wirusom.
Po pierwszym spotkaniu z wirusem układ odpornościowy uruchamia produkcję specyficznych dla patogenu przeciwciał. Ich wytwarzanie jest kontynuowane wiele lat, a nawet dziesięcioleci po wyeliminowaniu infekcji. To oznacza, że VirScan identyfikuje nie tylko zakażenia, które układ immunologiczny aktywnie zwalcza, ale i ujawnia indywidualną historię zakażeń.
Opracowując nowy test, Amerykanie zsyntetyzowali ponad 93 tys. krótkich fragmentów DNA, kodujących różne fragmenty wirusowych białek. Później wprowadzili je do bakteriofagów. W efekcie każdy bakteriofag produkował jeden z fragmentów (peptyd) i prezentował go na swojej powierzchni. Jako grupa bakteriofagi prezentowały wszystkie sekwencje peptydowe występujące u ponad 1000 znanych szczepów ludzkich wirusów (to ważny etap, bo przeciwciała z krwi odnajdują swój wirusowy cel, rozpoznając epitopy, czyli łączące się bezpośrednio z nimi fragmenty antygenu).
By przeprowadzić badanie VirScanem, prezentujące peptydy bakteriofagi miesza się z kroplą krwi. Przeciwciała znajdują i wiążą się z epitopami w prezentowanych peptydach. Później akademicy odzyskują przeciwciała i wymywają wszystko poza przywierającymi do nich bakteriofagami. Sekwencjonując DNA bakteriofaga, identyfikują fragment białka wirusowego. Dzięki temu dowiadują się, z jakimi wirusami (przez zakażenie bądź szczepienie) zetknął się pacjent.
Elledge szacuje, że przy założeniu, że sekwencjonowanie działa optymalnie, przetworzenie 100 próbek powinno zająć ok. 2-3 dni.
Testując metodę, naukowcy używali jej do analizy próbek krwi ludzi zarażonych konkretnymi wirusami, w tym HIV oraz WZW C. Czułość [testu] sięgała 95-100%. Specyficzność również była dobra - nie identyfikowaliśmy ludzi wirusonegatywnych. To dało nam pewność, że możemy wykryć inne wirusy i że gdy je "zobaczymy", nie będzie to artefakt.
Po zbadaniu 569 próbek ludzi z 4 krajów okazało się, że średnio każda osoba miała przeciwciała przeciwko 10 gatunkom wirusów. Tak jak podejrzewano, przeciwciała przeciw pewnym patogenom były bardziej rozpowszechnione wśród dorosłych, co sugeruje, że dzieci jeszcze się z nimi nie zetknęły. Obywatele RPA, Tajlandii i Peru mieli przeciwciała przeciwko większej liczbie wirusów niż Amerykanie. U zakażonych HIV występowały przeciwciała przeciw o wiele większej liczbie wirusów niż u osób HIV-negatywnych.
Jak opowiada Elledge, naukowców zaskoczyło międzyosobnicze podobieństwo reakcji przeciwciał na określone wirusy; przeciwciała różnych osób rozpoznawały identyczne aminokwasy wirusowych peptydów. Ze względu na powtarzalność odpowiedzi można było poprawić czułość VirScanu. Amerykanie sądzą, że na tym nie koniec ulepszeń.
Amerykanie zaznaczają, że zaprezentowane podejście nie ogranicza się do przeciwciał przeciw wirusom. W laboratorium Elledge'a trwają np. prace nad wyszukiwaniem przeciwciał atakujących własne tkanki gospodarza.

Popularne posty