czwartek, 25 czerwca 2015

Nokia wróci na rynek telefonów komórkowych


Dyrektor wykonawczy Nokii, Rajeev Suri, w wywiadzie dla niemieckiego Magazynu Managera powiedział, że fińska firma ma zamiar ponownie projektować i licencjonować telefony. Musi tylko wziąć pod uwagę umowę z Microsoftem, która pozwala jej na podjęcie takich działań w roku 2016.
Będziemy rozglądać się za odpowiednimi partnerami. Microsoft produkuje telefony komórkowe. My będziemy je projektować i licencjonować naszą nazwę - mówił Suri.
W przeszłości Nokia była największym producentem telefonów komórkowych. Gdy jednak pojawiła się konkurencja ze strony Apple'a i Samsunga, udziały koncernu zaczęły gwałtownie spadać. Wtedy to firma zdecydowanie się na wykonanie bezprecedensowego kroku i po raz pierwszy w historii Nokii na jej czele stanął ktoś, kto nie był obywatelem Finlandii. Nowym dyrektorem został Stephen Elop, menedżer do wynajęcia, zatrudniony wówczas w Microsofcie. Nokia i Microsoft podpisały umowę o współpracy, jednak nie przyniosła ona spodziewanych efektów, a fińska firma wciąż traciła udziały w rynku. W końcu w 2014 roku Nokia sprzedała Microsoftowi swój wydział produkcji telefonów komórkowych. Już kilka miesięcy później Finowie rozpoczęli sprzedaż własnego tabletu. A w kwietniu bieżącego roku przejęli firmę Alcatel-Lucent, wzmacniając swój wydział urządzeń sieciowych. Nokia ma też zamiar pozbyć się wydziału zajmujące się produkcją map HERE. Teraz zapowiada, przynajmniej częściowy, powrót na rynek telefonów komórkowych.

Subaru znalazł 854 bardzo ciemne galaktyki

Analiza archiwalnych danych z Teleskopu Subaru ujawniła, że w Gromadzie Coma znajdują się 854 nieznane dotychczas „ultra ciemne” galaktyki. Wydaje się, że galaktyki te są nie tylko bardzo rzadko upakowane, ale prawdopodobnie są zamknięte w jakiejś bardzo masywnej strukturze - mówi główny autor badań, Jin Koda. Analizy prowadzili uczeni ze Stony Brook University oraz Japońskiego Narodowego Obserwatorium Astronomicznego.
Wiele ze wspomnianych galaktyk ma rozmiary Drogi Mlecznej, jednak znajduje się w nich tysiąckrotnie mniej gwiazd. Zwykle, w tak rozproszonych galaktykach dochodzi do szybkiego zniszczenia gwiazd wskutek oddziaływania sił pływowych. Stąd też wniosek, że wspomniane galaktyki są chronione przez coś bardzo masywnego. Tym czymś może być ciemna materia.
Wspomniane galaktyki są tak ciemne, gdyż w jakiś sposób utraciły gaz potrzebny do formowania się gwiazd. Można przypuszczać, że za utratę gazu odpowiedzialne jest gromada, w której galaktyki się znajdują, jednak sam mechanizm utraty gazu trudno jest określić, gdyż w grę wchodzi wiele różnych procesów.
Teleskop Subaru został uruchomiony w 1999 roku. Astronomowie z całego świata mają dostęp do jego danych w 18 miesięcy po dokonaniu obserwacji. Często zdarza się, że takie archiwalne dane przynoszą nowe odkrycia.

Koncepcyjna prezerwatywa zmienia kolor po zetknięciu z patogenem

Grupa 13-14-letnich uczniów z Wielkiej Brytanii wynalazła kondomy S.T. EYE, które wykrywają chorobę przenoszoną drogą płciową (ang. sexually transmitted diseases, STD), zmieniając kolor w zależności od rodzaju patogenu.
Muaz Nawaz, Daanyaal Ali i Chirag Shah z Akademii Izaaka Newtona chcieli, by wykrywanie chorób przenoszonych drogą płciową było bezpieczniejsze niż kiedykolwiek dotąd i nie wymagało przechodzenia żadnych testów, wymyślili więc inteligentne luminescencyjne prezerwatywy.
W kondomie występuje warstwa przeciwciał, które łączą się z antygenami bakterii i wirusów wywołujących choroby weneryczne. W obecności chlamydii robi się ona zielona, wirusa opryszczki żółta, wirusa brodawczaka ludzkiego fioletowa, a krętka bladego niebieska.
W konkursie TeenTech Awards chłopcy wygrali pierwszą nagrodę w wysokości tysiąca funtów w kategorii zdrowie. Jesienią Nawaz, Ali i Shah wezmą też udział w przyjęciu w pałacu Buckingham.
Jak mówią wynalazcy, na razie projekt znajduje się w fazie koncepcyjnej, ale mają nadzieję, że kiedyś trafi do użytku. Daanyaal Ali tłumaczy, że zamiarem jego zespołu było zwiększenie świadomości chorób przenoszonych drogą płciową w społeczeństwie oraz skłonienie do rozpoczęcia leczenia.
Shah dodaje, że skoro zakażenia wirusem opryszczki genitalnej nie da się wyleczyć, niektórzy ludzie mogą nie chcieć o nim wiedzieć. Zespół myśli więc nad zastąpieniem wykrywania HSV detekcją innego powszechnego patogenu, np. HIV lub dwoinki rzeżączki.
Zanim prezerwatywy trafią do sklepów i aptek, trzeba będzie odpowiedzieć na kilka pytań, np. czy wykrywają one chorobę użytkownika, partnera/partnerki, a może obu współżyjących osób? I czy można odróżnić, u którego z partnerów występują patogeny? Co również w przypadku współistniejącego zakażenia wieloma STD?

Brak solidnych dowodów na lecznicze właściwości marihuany


Penny Whiting i jej koledzy z University of Bristol postanowili szczegółowo przyjrzeć się testom klinicznym nad kannabinoidami, by stwierdzić, czego można spodziewać się po legalizacji marihuany do celów medycznych. Uczeni doszli do wniosku, że marihuana nie przynosi tak wielu korzyści, jak chcieliby jej zwolennicy.
Brytyjscy naukowcy przyjrzeli się 79 testom prowadzonym w latach 1975-2015, w których w sumie wzięło udział 6462 badanych. Autorzy większości testów informowali o uzyskaniu w grupie używającej kannabinoidów poprawy w leczeniu różnych objawów w porównaniu z grupą kontrolną - mówi Whiting. Jednak we wszystkich przypadkach poprawa była nieznacząca statystycznie. Co więcej, większość badań nad medyczną marihuaną nie spełniała odpowiednio wysokich standardów. Tylko 4 badania uznano za przeprowadzone w sposób, który gwarantował niskie prawdopodobieństwo zaburzeń uzyskanych wyników. W wielu z nich pojawiły się błędy metodologiczne, takie jak zbyt mała próbka kontrolna czy niepełne dane na temat wszystkich skutków terapii. W aż połowie testów w czasie ich trwania doszło do wycofania się znacznej części badanych. Testy, które przeanalizowała grupa Whiting dotyczyły badań nad użyciem marihuany w leczeniu zespołu Tourette'a, łagodzeniu mdłości i wymiotów wywoływanych chemioterapią, stymulacji apetytu u chorych na AIDS, leczeniu chronicznego bólu, spastyczności spowodowanej stwardnieniem rozsianym lub paraplegią, zaburzeń snu, depresji, zespołu lękowego, psychozy i jaskry.
W badaniach, w których dotrzymanie standardów uznano za „umiarkowane” uzyskane wyniki mówiły o tym, że marihuana łagodzi chroniczny ból oraz problemy z mięśniami związane z mózgowym porażeniem dziecięcym. Tam, gdzie standardy były „niskie” pojawiły się informacje o pozytywnym wpływie marihuany w zwalczaniu problemów ze snem, w łagodzeniu objawów chemioterapii, zespołu Tourette'a oraz, że chorzy na AIDS przybierali dzięki niej na wadze.
Medyczna marihuana jest przyjmowana również przez ludzi cierpiących na depresję, jednak Whiting nie natrafiła na żadne badania, które potwierdzałyby, że pomaga ona w tym schorzeniu. Znaleźliśmy po jednym lub dwóch testach klinicznych na małych grupach cierpiących na zespół lękowy, psychozę czy jaskrę - stwierdza Whiting. Uczona podkreśla, że to nie znaczy, iż marihuana nie pomaga ludziom z depresją. Brak jest na to jednak jednoznacznych dowodów.
Whiting zauważa, że medyczna marihuana jest zatwierdzana do użycia, mimo iż nie przechodzi równie rygorystycznych testów, co inne środki medyczne. Myślę, że kannabinoidy powinny podlegać takim samym testom, jak inne leki. Jest bowiem bardzo ważne, by wszystkie metody leczenia były oceniane przez pryzmat tych samych standardów, co pozwala ocenić ich pozytywny jak i negatywny wpływ na pacjenta - mówi uczona. Podobną opinię wyrazili, w komentarzu do jej badań, Deepak Cyril D'Souze oraz Mohini Ranganathan z Wydziału Medycyny Yale University. Jeśli legalizowanie przez poszczególne stany medycznej marihuany jest tylko pretekstem do zezwolenia na jej używanie rekreacyjne, to należy wyłączyć z tego procesu medycynę. Jeśli zaś celem legalizacji jest rzeczywiście wykorzystanie marihuany jako leku, to nie jest jasne, dlaczego proces jej legalizacji różni się od procesu legalizacji innych leków - mówi D'Souza.
Inne badania, których wyniki ukazały się w tym samym numerze Journal of the American Medical Association, wykazały, że większość tabletek zawierających kannabinoidy jest źle oznaczonych. Spośród 75 zbadanych produktów jedynie w 17% prawidłowo oznaczono dawkę kannabinoidów, w 60% pastylki zawierały więcej, a w 23% mniej substancji aktywnej niż stwierdzono na etykiecie.

czwartek, 18 czerwca 2015

MarCO polecą na Marsa


W ciągu ostatnich kilkunastu lat na orbitę okołoziemską trafiły setki miniaturowych satelitów CubeSat. W przyszłym roku dwa z nich polecą w kierunku Marsa. NASA formalnie zezwoliła na dołączenie dwóch miniaturowych satelitów do planowanej na przyszły rok misji InSight.
Misja miniaturowych satelitów została nazwana Mars Cube One (MarCO). Każdy z satelitów ma wymiary 36,6x24,3x11,8 centymetrów. Ich głównym zadaniem będzie bieżąca komunikacja z łazikiem InSight i przekazywanie sygnałów, jakie będzie wysyłał podczas lądowania. Dzięki temu dość szybko powinniśmy dowiedzieć się, czy lądowanie przebiegło pomyślnie.
Joel Krajewski, odpowiedzialny w Jet Propulsion Laboratory za misję MarCO, mówi, że satelity zostaną umieszczone na rakiecie Atlas w bezpiecznej odległości od łazika InSight. Pojazdy MarCO zostaną wystrzelone wraz z misją InSight w marcu 2016 roku. Po osiągnięciu orbity okołoziemskiej, po oddzieleniu się InSight od rakiety nośnej, MarCO zostaną uwolnione za pomocą mechanizmu sprężynowego i rozpoczną podróż w kierunku Marsa - mówi Krajewski.
MarCO to eksperyment dodany do misji InSight. Nie jest on warunkiem powodzenia misji. MarCO samodzielnie dotrze do Marsa - mówi Jim Green, dyrektor NASA odpowiedzialny za wydział nauk planetarnych.
Satelity MarCO zostały wyposażone we własny napęd. W czasie lotu rozwiną też panele słoneczne, które zapewnią im energię. Ich główną misją, o czym była mowa, będzie nadzorowanie lądowania InSight, które jest planowane na 28 września 2016 roku. MarCO nie wejdą na orbitę Marsa, mają krążyć wokół Słońca. 28 września 2016 roku MarCO przeleci w odległości około 3500 kilometrów od Marsa. Pojazdy odbiorą sygnały UHF z InSight i przekażą je do anteny odbiorczej w Madrycie - mówi Krajewski. Co prawda w momencie lądowania InSight w pobliżu będzie też Mars Reconnaissance Orbiter, jednak ten pojazd musiałby przekonwertować sygnał z InSight przed jego wysłaniem, co o około godzinę opóźniłoby dotarcie informacji na Ziemię.
InSight to już 12. misja planetarna prowadzona przez NASA w ramach projektu Discovery.
Obecnie na Marsie prowadzonych jest rekordowo dużo misji. Najdłużej trwająca to rozpoczęta przez NASA w 2001 roku misja pojazdu Mars Odyssey, który znajduje się na orbicie planety. Od stycznia 2004 roku na Marsie pracuje łazik Opportunity, a od 2006 z orbity bada planetę Mars Reconnaissance Orbiter. Słynny łazik Curiosity znajduje się na Czerwonej Planecie od sierpnia 2012 roku. Od września 2014 na orbicie Marsa pracuje też MAVEN. W sumie na Marsie prowadzonych jest obecnie 6 misji, w tym 1 Europejskiej Agencji Kosmicznej i 5 NASA.
Najbliższe planowane misje to przygotowywana przez NASA InSight, która ma rozpocząć się w marcu 2016 roku. Duża misję ExoMars, składającą się z dwóch startów, planują ESA i Roskosmos. W ramach pierwszego startu na orbitę Marsa ma trafić satelita, a na powierzchni planety zostanie umieszczony lądownik. Dwa lata później, w 2018 roku, w ramach drugiej części misji na powierzchni ma zostać umieszczony rosyjski lądownik oraz łazik ExoMars. W 2020 roku NASA rozpocznie misję Mars 2020.

Liczne erupcje ukształtowały krajobraz grupy galaktyk


Dzięki teleskopowi Chandra X-ray Observatory astronomowie wykazali, że w ciągu 50 milionów lat doszło do serii erupcji z pobliża czarnej dziury, co ukształtowało krajobraz w centrum grupy galaktyk.
Naukowcy badali grupę NGC 5813, która znajduje się w odległości około 105 milionów lat świetlnych od Ziemi
Grupy galaktyk są mniejsze od gromad, zwykle składają się z zaledwie 50 lub mniej galaktyk. Grupy te są otoczone wielkimi obłokami gorącego gazu emitującego promieniowanie X. W centrum NGC 5813 znajduje się supermasywna czarna dziura. Jej moment pędu w połączeniu z gorącym gazem opadającym do dziury wytwarza silne pole magnetyczne, które odrzuca znaczną część opadającego gazu. Dzięki badaniom wielkich bąbli powstających w gazie naukowcy byli w stanie obliczyć rozległość takich erupcji, gdyż bąble tworzą się wskutek oddziaływania fali uderzeniowej wypychającej gaz.
Szczegółowa analiza pozwoliła obliczyć, że prędkość wyrzucanego gazu wynosi około 258 000 kilometrów na godzinę, co jest zbieżne z teoretycznymi modelami i obserwacjami gazu w innych gromadach i grupach galaktyk.

Uczniowie chińskiego liceum wynaleźli samodezynfekującą się klamkę


Dwaj uczniowie hongkońskiego liceum (Church of Christ in China Tam Lee Lai Fun Memorial Secondary Schoolwynaleźli klamkę, która samodezynfekuje się po każdym dotknięciu i otworzeniu drzwi. Testy laboratoryjne ujawniły, że system eliminuje niemal 100% bakterii (99,8%).
Siedemnastoletni Sun Ming "Simon" Wong i 18-letni King Pong "Michael" Li zdawali sobie sprawę, że klamki, blaty, poręcze czy uchwyty wózków w sklepie są siedliskami bakterii. Przejrzawszy dostępne materiały, chłopcy odkryli, że tlenek tytanu(IV) ma właściwości bakteriobójcze, dlatego postanowili go zemleć na drobny pył i pokryć nim uchwyt. Stwierdzili też, że TiO2 skuteczniej spełnia swoją funkcję, gdy naświetli się go ultrafioletem.
Ponieważ klamki są wykorzystywane głównie w pomieszczeniach, młodzi Chińczycy musieli opracować energooszczędne sztuczne źródło UV. Wymyślili więc, by uchwyt mający postać cylindra z przezroczystego szkła osadzić w dwóch wspornikach, a w jednym z nich umieścić silną diodę LED; w ten sposób upewnili się, że promieniowanie ultrafioletowe dotrze do powłoki z tlenku tytanu.
Co ciekawe, dioda jest zasilana dzięki otwieraniu drzwi. Simon i Michael pomyśleli bowiem o niewielkiej skrzyni z przekładniami, gdzie ruch jest konwertowany na moc elektryczną. Później wystarczy doprowadzić do wspornika z diodą drobny przewód i gotowe...
Chłopcy zaprezentowali swój wynalazek na tegorocznym konkursie ISEF (Intel International Science and Engineering Fair). Wg nich, koszt wyprodukowania klamki to zaledwie 13 dol.

Philae nawiązał kontakt


Lądownik Philae przebudził się po 7 miesiącach hibernacji. Przed kilkoma dniami, 13 czerwca o godzinie 22:28 w Europejskim Centrum Operacji Kosmicznych w Darmstadt odebrano sygnał z Philae. Dotychczas udało się przeanalizować 300 pakietów danych. Philae jest w dobrym stanie. Utrzymuje temperaturę operacyjną -35 stopni Celsjusza, a jego ogniwa zapewniają mu 24 waty mocy. Jest gotowy do pracy - mówi doktor Stephan Ulamec. Philae łączył się z Ziemią za pośrednictwem sądy Rosetta krążącej wokół komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Połączenie trwało 85 sekund. Analiza danych wykazała, że lądownik obudził się wcześniej, nie był jednak w stanie nawiązać kontaktu.
Specjaliści czekają teraz na kolejne połączenie z Philae. W pamięci lądownika znajduje się obecnie ponad 8000 pakietów z danymi. Dzięki nim dowiemy się, co działo się z Philae po niezbyt udanym lądowaniu.
Philae zamilkł 15 października ubiegłego roku po około 60 godzinach od wylądowania. W czasie lądowania nie udało się zakotwiczyć do komety, dlatego lądownik odbił się i wylądował w nieznanym miejscu. Jest ono prawdopodobnie zacienione, dlatego też baterie słoneczne nie mogły zbierać energii. Dopiero niedawno, w miarę zbliżania się komety do Słońca, do paneli trafiło wystarczająco dużo energii, by Philae mógł odżyć.

Wykorzystanie narzędzi wrodzone u szympansów, lecz nie u bonobo


Wykorzystanie narzędzi jest wrodzone u szympansów, ale już nie u bonobo (szympansów karłowatych).
Szympansy wykorzystują kijki do wydobywania mrówek i termitów, rozłupują kamieniami orzechy, posługują się też narzędziami podczas zabiegów higienicznych i komunikacji. Bonobo rzadko wykorzystują narzędzia i nigdy nie posługują się nimi, by zdobyć pożywienie.
By odpowiedzieć na pytanie dotyczące źródeł wykorzystania narzędzi przez ludzi, wg Kathelijne Koops trzeba właśnie rozważyć przepaść narzędziową dzielącą szympansy i bonobo.
Chcąc ustalić, czy chodzi o czynniki zewnętrzne, czyli środowisko i stwarzane przez nie okazje do korzystania z narzędzi i/lub uczenie społeczne, czy o czynniki genetyczne, Koops i naukowcy z Uniwersytetu w Kioto przez wiele miesięcy podążali tropem szympansów z Ugandy (Kalinzu) i bonobo z Konga (Wamba). Dokumentowali przypadki wykorzystywania narzędzi i potencjał do ich wykorzystania w postaci warunków środowiskowych i sposobu spędzania czasu z członkami stada. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports badali także tendencję do manipulowania obiektami u młodych małp (bez względu na to, czy obiekt został wykorzystany jako narzędzie, czy nie).
Koops, Takeshi Furuichi i Chie Hashimoto stwierdzili, że szanse środowiskowe nie wyjaśniają różnic między szympansami i bonobo. Na swoim terenie oba gatunki miały bowiem bardzo podobny dostęp do narzędzi i źródeł pokarmu.
Do analogicznych wniosków naukowcy doszli również w przypadku uczenia społecznego. Młode bonobo spędzały wręcz więcej czasu ze swoimi matkami, a podczas ich karmienia w pobliżu przebywało więcej osobników. Ponadto młode szympansy karłowate miały więcej partnerów społecznych niż młode szympansy.
Co jednak istotne, mimo podobnego czasu spędzanego na zabawie samodzielnej i z innymi, młode szympansy o wiele więcej manipulowały i bawiły się różnymi obiektami. W dodatku robiły to z własnej inicjatywy. Widać to było już u bardzo młodych osobników. Wg Koops, to pierwszy dowód dot. różnic we wrodzonej predyspozycji do wykorzystania narzędzi u naszych najbliższych ewolucyjnych krewnych.

piątek, 12 czerwca 2015

Niełazek radzi sobie ze skutkami pożaru, zapadając w torpor

Niełazek brunatny (Antechinus stuartii) radzi sobie ze skutkami pożarów buszu, zapadając w torpor.
Nastąpił wzrost częstości pożarów buszu w Australii, chcieliśmy więc ustalić, jak zwierzęta radzą sobie z tym zjawiskiem - opowiada dr Clare Stawski z Uniwersytetu Nowej Anglii. Nasze studium jako pierwsze wykazało, że torpor może pomóc w przeżyciu skutków pożaru.
Niełazki padają ofiarą lisów, a także bezdomnych kotów i psów. W zwykłych okolicznościach bronią się przed tym, chowając się w zaroślach, gdzie mogą przy okazji polować na owady. Po pożarze naturalne schronienie jednak znika.
Jak podkreśla Stawski, torpor to stan kontrolowanego obniżenia temperatury, któremu towarzyszy spadek tętna oraz innych funkcji fizjologicznych. Testowano hipotezę, że spowolnienie metabolizmu pozwala oszczędzać energię, a dzięki temu zwierzę nie musi tak często wychodzić na poszukiwanie pokarmu i nie pokazuje się drapieżnikom.
W ramach eksperymentu porównywano dwie grupy niełazków brunatnych z Parku Narodowego Rzeki Guya Fawkesa. Jedna zamieszkiwała obszar, na którym się Służba Parków Narodowych i Dzikiej Przyrody przeprowadza się planowe wypalanie. Druga żyła na niespalonym obszarze kontrolnym.
Wszystkim torbaczom założono obroże GPS i mierzono ich temperaturę oraz wzorce przemieszczania się. Okazało się, że niełazki z rejonu kontrolnego żerowały zarówno w dzień, jak w i nocy i rzadko zapadły w torpor. Zwierzęta ze spalonego buszu trzymały się zaś swojego areału osobniczego, choć w pobliżu znajdował się dostępny dla nich niespalony teren.
Na spalonym terenie niełazki często zapadały w torpor i żerowały w pobliżu swoich kryjówek, w dodatku wyłącznie nocą. Nie mając w ogóle schronienia, torbacze ograniczały aktywność, by oszczędzać energię i unikać kontaktu z drapieżnikami.
Inne wstępne badania pokazały, że po pożarze liczebność populacji niełazków brunatnych zrównuje się ostatecznie z liczebnością populacji z obszarów niespalonych. Warunkiem jest jednak zachowanie drzew, w których torbacze chowają się na czas torporu. Podczas zalecanego wypalania na terenach pod opieką Służby Parków pożar nie był właśnie zbyt intensywny.

Sidewalk Labs, kolejna firma Google'a

Sidewalk Labs - nowa firma założona przez Google'a – będzie zajmowała się zarabianiem pieniędzy na rozwiązywaniu typowych dla miast problemów, takich jak wysokie ceny mieszkań czy zatłoczone ulice. Firma to wspólne dzieło Google'a i Dana Doctoroffa, byłego prezesa firmy Bloomberg oraz zastępcy burmistrza Nowego Jorku ds. rozwoju ekonomicznego. Przedsiębiorstwo wykorzysta doświadczenie Doctoroffa w zarządzaniu miastami, a Google zapewni jej finansowanie i wsparcie techniczne.
Sidewalk Labs będzie pracowała nad produktami i platformami rozwiązującymi problemy związane z transportem, kosztem życia, oszczędnością energii w miastach. „Udoskonalając technologię w miastach można poprawić życie miliardów ludzi na całym świecie” - stwierdził Larry Page, jeden z założycieli Google'a.

środa, 10 czerwca 2015

Kofeina pozwala lepiej radzić sobie ze stresem


Kofeina pomaga zwalczyć stres. Pozwala też zapobiegać depresji i utracie pamięci.
Międzynarodowy zespół naukowców z Portugalii, USA, Omanu i Brazylii sprawdzał, jak kofeina może zmniejszać wpływ stresu na mózg.
Jak tłumaczy prof. Rodrigo Cunha z Uniwersytetu w Coimbrze, myszom podawano kofeinę w wodzie do picia. Później część zwierząt wystawiano na oddziaływanie stresu. Okazało się, że alkaloid wpływał na nie uspokajająco.
Jeśli zwierzę nie jest zestresowane, nie ma ewidentnych zmian w parametrach fizjologicznych lub zachowaniu. Jeśli jednak wprowadzi się modyfikacje w trybie życia, widzimy, że gryzonie radzą sobie [w tej sytuacji] o wiele lepiej.
Cunha opowiada, że wcześniejsze badania wykazały, że kofeina może pomóc zmniejszyć depresję, nie było jednak jasne, czy za poprawą ludzkiego nastroju stał zakup kofeiny, czy sama kofeina. Nasze studium jako pierwsze unaoczniło związek przyczynowo-skutkowy [odwrotną korelację między spożyciem kofeiny i występowaniem depresji]. Ponieważ myszy nie mogły pójść na zakupy, nie spędzały ze sobą więcej czasu. Wszystkie czynniki kontrolowano, a jedyną zmienną było spożycie kofeiny.
To wskazuje, że osoby regularnie pijące kawę czy herbatę powinny być mniej podatne na zmiany nastroju w stresowych sytuacjach.
Autorzy publikacji z pisma PNAS podkreślają, że spożycie kofeiny - antagonisty receptorów adenozyny - ujemnie koreluje z depresją i pogorszeniem pamięci (studia epidemiologiczne pokazują nawet, że osoby wystawione na powtarzalny stres, główny wyzwalacz depresji, intuicyjnie zwiększają konsumpcję alkaloidu). W ramach eksperymentu naukowcy przetestowali zdolność receptorów adenozynowych A2A (A2AR) do kontroli modyfikacji zachowania, a także parametrów elektrofizjologicznych i neurochemicznych, wywołanych przewlekłym nieprzewidywalnym stresem (PNS). To ważne, bo bez interwencji prowadzi to do zmian obwodów w hipokampie, obniżenia nastroju i możliwości pamięciowych.
Trzytygodniowy PNS wywoływał u dorosłych myszy zachowania lękowe i bezradność, zmniejszał też osiągi pamięciowe. Tym zmianom w zachowaniu towarzyszyły zmiany na poziomie synaps: spadek ich plastyczności, zmniejszenie gęstości białek pęcherzyków synaptycznych (SNAP-25, syntaksyny, pęcherzykowego transportera glutaminianu typu 1.), a także wzrost zagęszczenia A2AR w terminalach aksonów glutaminergicznych w hipokampie.
Okazało się, że z wyjątkiem lęku, w przypadku którego uzyskano mieszane rezultaty, wywołanym PNS zmianom w zachowaniu i synapsach można było zapobiec na 4 sposoby; za pomocą 1) dodawania kofeiny do wody (1 g/l, począwszy od 3 tygodni przed eksperymentem), 2) wybiórczego antagonisty receptorów adenozyny KW6002 (3 mg/kg wagi ciała), 3)ogólnej delecji A2AR, a także 4) wybiórczego usunięcia A2AR z neuronów przodomózgowia.
Blokada A2AR działała nie tylko profilaktycznie, ale i terapeutycznie, okazało się bowiem, że 3-tygodniowa kuracja antagonistą SCH58261 (0,1 mg na kilogram masy ciała) odwracała wywołaną stresem dysfunkcję synaps i obniżenie nastroju.
Cunha podkreśla, że ze względu na duże różnice w budowie mysiego i ludzkiego mózgu konieczna jest kontynuacja badań.

Żołądkopodobny narząd trawi ejakulat


Samice motyli mają w pobliżu pochwy dodatkowy "żołądek", woreczek kopulacyjny (bursa copulatrix), który trawi spermatofory.
By ustalić, jak woreczek działa, Melissa Plakke z Uniwersytetu w Pittsburghu prowadziła eksperymenty na samicach bielinka rzepnika (Pieris rapae).
Każda samica tego gatunku może kopulować z wieloma samcami, a to wyjaśnia wiele ze złożonej budowy układu rozrodczego.
W spermatoforach znajduje się wiele cennych związków, m.in. białka, które pomagają plemnikom szybko płynąć lub zatykają pochwę, by inne samce nie mogły się do niej dostać. Samice wykorzystują białka do własnych celów, np. do podtrzymania jaj. Z punktu widzenia interesów samicy, im więcej samców, tym lepiej, bo dzięki temu pozyskuje ona więcej materiałów ze spermatoforów.
Samce próbują temu przeciwdziałać i zwiększać swoje szanse na ojcostwo, wytwarzając spermatofory z bardziej odpornymi otoczkami. W ten sposób samica nie może ponownie kopulować, nim nie pozbędzie się spermatoforu.
Plemniki trafiają do zbiornika nasiennego samicy, a reszta spermatoforu do bursa copulatrix. Choć wydawało się, że woreczek go trawi, dotąd naukowcy nie wiedzieli, jak naprawdę działa. By się dowiedzieć, zespół Plakke hodował w laboratorium bielinki. Schwytano dziewice i samice, które niedawno kopulowały (woreczki tych ostatnich opróżniono). Później zbadano aktywność enzymatyczną tkanki bursa copulatrix.
Przystępując do badania, nie wiedzieliśmy, czy woreczek kopulacyjny zawiera koktajl enzymów trawiennych, czy tylko jeden enzym. Zidentyfikowano aż 9 enzymów rozkładających białka.
Naukowcy wykazali, że aktywność enzymatyczna woreczka jest tak wysoka, jak w przewodzie pokarmowym gąsienicy (dorosłe P. rapae nie jedzą białek, dlatego do porównań wybrano gąsienice). Należy jednak pamiętać, że bursa copulatrix ma rozmiary zaledwie 1/20 tej części jelita gąsienicy, która trawi proteiny.

Szczegółowe obserwacje odległej galaktyki


W ramach programu Long Baseline Campaign, prowadzonego przy użyciu teleskopu ALMA (Atacama Large Milimeter Array) i wykorzystaniu zjawiska soczewkowania grawitacyjnego, udało się uzyskać niezwykle szczegółowy obraz bardzo odległej galaktyki. Nowe obserwacje są znacznie bardziej szczegółowe niż obrazy uzyskane za pomocą Teleskopu Hubble'a.
Pod koniec ubiegłego roku zdecydowano o obserwacji galaktyki HATLAS J090311.6+003906 zwanej w skrócie SDP.81, położonej w odległości ponad 11 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Pomiędzy SDP.81 a Ziemią znajduje się wielka galaktyka, która zakrzywia światło z SDP.81 i wywołuje efekt soczewkowania grawitacyjnego.
Co najmniej siedem grup naukowych przeanalizowało dane uzyskane dotyczące obserwowanej galaktyki, dzięki czemu uzyskano wyjątkowo dużo informacji na temat struktury, zawartości i ruchu galaktyki.
Najbardziej interesujące są dane dotyczące regionów formowania się gwiazd. Astronomowie zaobserwowali w SDP.81 obszary zimnego pyłu, a wyjątkowo ostry obraz, jaki uzyskali, pozwolił obserwować struktury wielkości zaledwie 200 lat świetlnych. „Uzyskaliśmy wyjątkowy obraz. Olbrzymia powierzchnia ALMA, duża odległość pomiędzy poszczególnymi antenami oraz stabilna atmosfera nad pustynią Atacama pozwoliły na uzyskanie szczegółowego obrazu oraz widma. Oznacza to, że mamy bardzo czuły instrument oraz wiemy, jak poruszają się poszczególne częśći galaktyki. Teraz możemy badać galaktyki znajdujące się po drugiej stronie wszechświata, obserwować jak się łączą i jak powstają olbrzymie ilości gwiazd” - mówi Rob Ivison, dyrektor ds. badań naukowych w Europejskim Obserwatorium Południowym.
Uzyskane dane pokazują, że gaz w galaktyce jest niestabilny, tam, gdzie jest go więcej, dochodzi do zapadania się, co w przyszłości prawdopodobnie doprowadzi do powstania kolejnych regionów formowania się gwiazd.
Nie udało się zaobserwować centrum SDP.81, świeci ono zbyt słabo. Naukowcy wysunęli z tego wniosek, że galaktyka, która posłużyła do soczewkowania, zawiera supermasywną czarną dziurę o masie 200-300 milionów większej niż masa Słońca.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Archeolodzy udokumentowali szlak handlu złotem z epoki brązu


Archeolodzy z Uniwersytetów w Southampton i Bristolu odkryli dowody na handel złotem między obszarami z południowego zachodu Wielkiej Brytanii oraz Irlandii z wczesnej epoki brązu.
Naukowcy posłużyli się nową metodą badania składu chemicznego najwcześniejszych złotych artefaktów z Irlandii. Okazało się, że wyprodukowano je z importowanego złota, najprawdopodobniej z Kornwalii.
To nieoczekiwany i bardzo interesujący rezultat, ponieważ sugeruje, że choć mieli do dyspozycji łatwo dostępne i bogate lokalne złoża złota, irlandzcy rzemieślnicy z epoki brązu wytwarzali artefakty z materiałów pozyskiwanych spoza swojego obszaru. Nieprawdopodobne, by w Irlandii nie wiedziano, jak wydobywać kruszec, bo widać wydobycie innych metali na dużą skalę. Bardziej możliwe, że cenioną cechą złota było egzotyczne pochodzenie [...] - wyjaśnia dr Chris Standish.
Archeolodzy wykorzystali spektrometr mas z przystawką do odparowania laserowego. Próbkowali złoto z 50 artefaktów z wczesnej epoki brązu ze zbiorów Narodowego Muzeum Irlandii, w tym ze zdobień hełmów czy półksiężycowatych naszyjników (lunulae). Oceniano zawartość izotopów ołowiu i porównywano ze składem złóż złota w różnych lokalizacjach. Koniec końców autorzy publikacji z Proceedings of the Prehistoric Society stwierdzili, że złoto z artefaktów pochodzi najprawdopodobniej z Kornwalii (zapewne wydobywano je i handlowano nim w ramach górnictwa cyny).
[...] Wydaje się, że w porównaniu do Irlandii, w Kornwalii i południowej Brytanii krążyło o wiele mniej złota. To wskazuje, że złoto opuszczało region, bo ci, którzy znaleźli kruszec, czuli, że bardziej opłaca się wymienić go na inne pożądane towary.
Dziś złoto kojarzy się z ekonomicznym bogactwem, można je też wszędzie wymienić. Historycznie nie zawsze tak jednak było. Jako przykład warto podać, że w pewnych społeczeństwach uznawano je np. za ucieleśnienie nadnaturalnych/magicznych mocy. Ponadto wartość i znaczenie przypisywane złotu mogły się zmieniać z regionu na region.
Wyniki studium są fascynujące. Demonstrują, że nie istniało coś takiego jak uniwersalna wartość złota, przynajmniej do czasu pojawienia się pierwszych złotych monet niemal 2 tysiące lat później. Prehistorycznymi ekonomiami rządziły o wiele bardziej złożone czynniki niż handel dobrami; doskonale widać, że główną rolę odgrywały systemy wierzeń - podsumowuje dr Alistair Pike.

Poważna dziura w Skype


Jeden z użytkowników Skype'a odkrył poważny błąd w komunikatorze. Okazuje się, że wystarczy wysłać doń wiadomość zaczynającą się od http://: oraz ośmiu znaków, a dochodzi do awarii Skype'a. Zrestartowanie komunikatora nie pomaga. Po ponownym uruchomieniu aplikacja znowu ulega awarii. Nie pomoże też usunięcie historii, gdyż po restarcie Skype automatycznie pobierze ją z chmury i znowu ulegnie awarii.
Problem występuje w starszych wersjach systemu Windows, Androidzie oraz iOS-ie. Wydaje się, że odporne na błąd są Skyp for Mac OS X oraz wersja dla Windows 8.1.
Microsoft został poinformowany o błędzie i pracuje nad jego naprawieniem.

Wilki wśród małp



W północnej części Etiopii, na wyżynie Guassa prymatolog Vivek Venkataraman z amerykańskiego Darthmouth College zaobserwował niezwykłe zjawisko. Kaberu (wilk etiopski) pokojowo współżyje tam z dżeladami, gatunkiem z rodziny makakowatych. Pokojowa egzystencja jest tak daleko posunięta, że dżelady pozwalają wilkom wałęsać się wśród stada, a wilki nie polują na młode dżelady. Wolą polować na gryzonie, które jest im łatwiej złapać w obecności małp. Koegzystencja wilków i małp przypomina prawdopodobne początki udomowienia psów przez ludzi. Kaberu czasami polują na zwierzęta wielkości młodych dżelat, na młode kozy czy owce. Jednak małpy najwyraźniej wiedzą, że wilki są do nich pokojowo usposobione, gdyż nie uciekają przed nimi. Obserwowaliśmy, że wilki i małpy znajdowały się w odległości 1-2 metrów od siebie i przez 2 godziny całkowicie się ignorowały - mówi Venkataraman. Zachowanie małp jest jak najbardziej świadome. Uciekają one bowiem przed zdziczałymi psami, które na nie polują. Celowe jest też zachowanie wilków. Dżelaty żerują w dużych stadach składających się z 600-700 osobników, a kaberu starają się zachowywać tak, by nie straszyć małp. Poruszają się wśród nich wolniej i spokojniej niż zwykle, a polując na gryzonie nie stosują swojej zwyczajowej taktyki poruszania się zygzakiem.
Zdaniem naukowców zachowanie wilków wskazuje, że celowo wybrały one towarzystwo małp. Uczeni, zastanawiając się, dlaczego tak się stało, postanowili sprawdzić hipotezę, czy wilkom łatwiej jest łapać gryzonie, gdy małpy są obok. Przez 17 dni śledzili konkretne osobniki i liczyli liczbę polowań oraz liczbę udanych polowań. Okazało się, że gdy kaberu polowały wśród małp sukcesem kończyło się aż 67% polowań. Gdy małp nie było, udawało im się złapać gryzonia jedynie w 25% przypadków. Venkataraman sugeruje, że żerujące małpy wypłaszają gryzonie, na czym korzystają wilki. Możliwe również, że małpy, które są podobnej wielkości i maści co wilki ułatwiają drapieżnikom podejście do ofiary, która zbyt późno spostrzega, że ma do czynienia z wilkiem, a nie małpą. Wilki odnoszą korzyści z ukrywania się wśród małp - mówi Claudio Sillero, biolog z Uniwersytetu w Oxfordzie, który bada zagrożone kaberu.
Venkataraman zaobserwował też jeszcze jedno interesujące zachowania. Wilkom bardzo rzadko zdarza się polować na młode dżelady. W jednym z takich przypadków, gdy wilk pochwycił młode, stado małp szybko go zaatakowało i zmusiło do wypuszczenia ofiary. Wilk został przepędzony i małpy nie pozwalały mu powrócić.
Specjaliści uważają, że podobne zachowanie drapieżników może być częstsze niż nam się wydaje. Sillero obserwował kaberu żerujące w pobliżu stad bydła. Drapieżniki uciekają przed ludźmi, stąd obserwacja takich zachowań jest bardzo trudna. Myślę, że to może być dość częste - mówi Colin Chapman, prymatolog z kanadyjskiego McGill University.

NASA przetestuje system lądowania na Marsie

NASA przygotowuje się do testu systemu LDSD (Low-Density Supersonic Decelerator), który ma mieć miejsce dzisiaj o godzinie 19.00 czasu polskiego na Hawajach. LDSD to nowy system lądowania na Marsie.
O godzinie 18.15 czasu polskiego rozpocznie się nadmuchiwanie balonu, który wyniesie LDSD na wysokość 36,5 kilometra. Podróż potrwa około 3 godzin, a 45 minut po osiągnięciu tej wysokości LDSD zostanie odczepiony od balonu. Silnik rakietowy wyniesie urządzenie na wysokość 54,8 kilometra. Przy prędkości około 3 Machów zostanie uruchomiony SIAD (supersonic inlatable aerodynamic decelerator). Przypomina on wielki balon, a jego zadaniem będzie spowolnienie LDSD do około 2,4 Machów. Przy prędkości 2,35 Machów rozwinięty zostanie spadochron, którego zadaniem jest doprowadzenie do bezpiecznego wodowania LDSD na powierzchni oceanu.
Dzisiejszy test, o ile do niego dojdzie, będzie najbardziej wymagającą próbą, jakiej poddano LDSD. Podczas ubiegłorocznych testów SIAD sprawował się jak należy, jednak spadochron wypadł gorzej, niż się spodziewano. Od tamtej pory urządzenie zostało jednak znacznie zmodyfikowane. Za kilka godzin przekonamy się, czy spełni pokładane w nim nadzieje.
Źródło: NASA

sobota, 6 czerwca 2015

Amerykanie rozwijają screamjet

miss_blakcbutterfly, CCUS Air Force potwierdziły, że pracują nad silnikiem typu scramjet, dzięki któremu samoloty mają rozwijać prędkość do Mach 5. Odpowiednia technologia została już przetestowana i do roku 2023 nowy silnik ma napędzać samoloty naddźwiękowe.
Testy wspomnianej technologii odbyły się w 2013 roku, kiedy to pojazd Boeing X-51A WaveRider leciał z prędkością hipersoniczną na wysokości 60 000 stóp. Pojazd został najpierw wyniesiony na 50 000 stóp przez B-52H Stratofortress. WaveRider poruszał się z prędkością Mach 5,1. Teraz amerykańskie Siły Powietrzne są gotowe rozpocząć prace nad zintegrowaniem nowego silnika z bardziej konwencjonalnym samolotem.
„Próbujemy stworzyć cały system. Tu nie chodzi tylko o silnik. Potrzebujemy materiałów, które zniosą działanie temperatur panujących przy locie hipersonicznym” - mówi główny naukowiec US Air Force Mica Endsley. „Potrzebujemy systemów nawigacyjnych działających przy tej prędkości. Musimy rozwiązać wiele problemów technologicznych zanim będziemy mieli działający system”.
Amerykanie myślą o zastosowaniu nowych silników w broni rakietowej oraz użyciu ich do wynoszenia ludzi oraz towarów w przestrzeń kosmiczną. W przeciwieństwie do konwencjonalnych silników rakietowych screamjet nie potrzebują własnego źródła tlenu. W tej chwili wykluczone jest zastosowanie screamjeta w samolotach pasażerskich. Przeciętny człowiek nie byłby w stanie znieść przeciążeń panujących w takim samolocie. Jednak możliwość skrócenia podróży z Nowego Jorku do Los Angeles do zaledwie 30 minut to bardzo zachęcająca perspektywa.
Źródło: alphr

piątek, 5 czerwca 2015

Ślady całej fauny w kieliszku wody


Jak monitorować zwierzęta żyjące w jakimś akwenie wodnym? Można je wyławiać, określać prawdopodobną wielkość stada/populacji czy zliczać (także w nowocześniejszy sposób, np. znakując obrożami z GPS-em), ale najnowsze badania zespołu z Muzeum Historii Naturalnej w Kopenhadze demonstrują, żewystarczy nabrać kieliszek wody. Okazuje się, że w próbce o pojemności ok. 20 ml znajdują się ślady DNA wszystkich zwierząt zamieszkujących jezioro czy staw.

Metoda okazała się tak skuteczna nie tylko w określaniu, jakie istoty zamieszkują wody, ale także ile ich jest, że Duńczycy przypuszczają, że w ten sposób będzie się kiedyś zliczać ryby.
"W próbce wody znaleźliśmy DNA tak odmiennych zwierząt, jak wydra i ważka. Wykazaliśmy, że metoda wykrywania materiału genetycznego działa w szerokim spektrum rzadkich gatunków zamieszkujących wody słodkie - wszystkie one zostawiają w środowisku ślady DNA, które można wykryć nawet w niewielkiej ilości wody z habitatu" - opowiada doktorant Philip Francis Thomsen.
Zespół z Kopenhagi badał faunę 100 jezior i strumieni europejskich. Posłużono się zarówno zliczaniem, jak i techniką bazującą na DNA. Okazało się, że 2. z metod jest skuteczna nawet w przypadku bardzo rozrzedzonej i nielicznej populacji. Poza tym udowodniono, że ilość DNA w środowisku koreluje z zagęszczeniem osobników, czyli można w ten sposób określić wielkość populacji.

Wirusowa historia z kropli krwi


Za pomocą metody VirScan można zbadać kroplę krwi pod kątem ponad tysiąca szczepów wirusów, które mogły zainfekować pacjenta teraz lub w przeszłości. To świetna alternatywa dla obecnych metod, które prowadzą testy tylko jednego wirusa naraz, w dodatku tania, bo analiza kosztuje 25 dol.
Bezstronne podejście (niezawężanie testów do wybranych wirusów) może ujawnić nieoczekiwane czynniki, które wpływają na zdrowie pacjenta, a także zwiększyć potencjał badań porównawczych zakażeń wirusowych w dużych populacjach.
Opracowaliśmy metodę skryningową do zaglądania do czyjejś przeszłości i odtwarzania kontaktów z wirusami za pośrednictwem surowicy - wyjaśnia Stephen Elledge z Brigham and Women's Hospital.
Zespół wykorzystał już VirScan do zbadania krwi 569 osób z USA, RPA, Tajlandii i Peru. Test wykrywa przeciwciała przeciwko 206 wirusom.
Po pierwszym spotkaniu z wirusem układ odpornościowy uruchamia produkcję specyficznych dla patogenu przeciwciał. Ich wytwarzanie jest kontynuowane wiele lat, a nawet dziesięcioleci po wyeliminowaniu infekcji. To oznacza, że VirScan identyfikuje nie tylko zakażenia, które układ immunologiczny aktywnie zwalcza, ale i ujawnia indywidualną historię zakażeń.
Opracowując nowy test, Amerykanie zsyntetyzowali ponad 93 tys. krótkich fragmentów DNA, kodujących różne fragmenty wirusowych białek. Później wprowadzili je do bakteriofagów. W efekcie każdy bakteriofag produkował jeden z fragmentów (peptyd) i prezentował go na swojej powierzchni. Jako grupa bakteriofagi prezentowały wszystkie sekwencje peptydowe występujące u ponad 1000 znanych szczepów ludzkich wirusów (to ważny etap, bo przeciwciała z krwi odnajdują swój wirusowy cel, rozpoznając epitopy, czyli łączące się bezpośrednio z nimi fragmenty antygenu).
By przeprowadzić badanie VirScanem, prezentujące peptydy bakteriofagi miesza się z kroplą krwi. Przeciwciała znajdują i wiążą się z epitopami w prezentowanych peptydach. Później akademicy odzyskują przeciwciała i wymywają wszystko poza przywierającymi do nich bakteriofagami. Sekwencjonując DNA bakteriofaga, identyfikują fragment białka wirusowego. Dzięki temu dowiadują się, z jakimi wirusami (przez zakażenie bądź szczepienie) zetknął się pacjent.
Elledge szacuje, że przy założeniu, że sekwencjonowanie działa optymalnie, przetworzenie 100 próbek powinno zająć ok. 2-3 dni.
Testując metodę, naukowcy używali jej do analizy próbek krwi ludzi zarażonych konkretnymi wirusami, w tym HIV oraz WZW C. Czułość [testu] sięgała 95-100%. Specyficzność również była dobra - nie identyfikowaliśmy ludzi wirusonegatywnych. To dało nam pewność, że możemy wykryć inne wirusy i że gdy je "zobaczymy", nie będzie to artefakt.
Po zbadaniu 569 próbek ludzi z 4 krajów okazało się, że średnio każda osoba miała przeciwciała przeciwko 10 gatunkom wirusów. Tak jak podejrzewano, przeciwciała przeciw pewnym patogenom były bardziej rozpowszechnione wśród dorosłych, co sugeruje, że dzieci jeszcze się z nimi nie zetknęły. Obywatele RPA, Tajlandii i Peru mieli przeciwciała przeciwko większej liczbie wirusów niż Amerykanie. U zakażonych HIV występowały przeciwciała przeciw o wiele większej liczbie wirusów niż u osób HIV-negatywnych.
Jak opowiada Elledge, naukowców zaskoczyło międzyosobnicze podobieństwo reakcji przeciwciał na określone wirusy; przeciwciała różnych osób rozpoznawały identyczne aminokwasy wirusowych peptydów. Ze względu na powtarzalność odpowiedzi można było poprawić czułość VirScanu. Amerykanie sądzą, że na tym nie koniec ulepszeń.
Amerykanie zaznaczają, że zaprezentowane podejście nie ogranicza się do przeciwciał przeciw wirusom. W laboratorium Elledge'a trwają np. prace nad wyszukiwaniem przeciwciał atakujących własne tkanki gospodarza.

Microsoft pokazuje kod źródłowy


Microsoft otworzył w Brukseli centrum, którego zadaniem będzie udowodnienie, że w kodzie firmowych produktów nie ma tylnych drzwi. Matt Thomlinson, wiceprezes wydziału Microsoft Security, poinformował, że rządy m.in. krajów europejskich, będą mogły sprawdzić kod źródłowy programów produkowanych przez Microsoft oraz uzyskają dostęp do istotnych informacji na temat bezpieczeństwa i zagrożeń.
Dzięki otwarciu biura w Brukseli powstało wygodne miejsce, w którym rządy z Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki będą mogły przekonać się, że działamy przejrzyście oraz że dostarczane przez nas produkty i usługi są tworzone z myślą o bezpieczeństwie - stwierdził Thomlinson.
Przed rokiem podobne biuro zostało otwarte w kwaterze głównej Microsoftu w Redmond. Oba biura istnieją w ramach uruchomionego w 2003 roku Government Security Program (GSP), w ramach którego Microsoft przekonuje rządy, iż korzystanie z rozwiązań tej firmy jest bezpieczne.
Rządowi specjaliści mogą sprawdzić kody źródłowe oprogramowania, w szczególności 10 najważniejszych produktów Microsoftu. Są wśród nich m.in. systemy Windows Vista, 7 i 8.1, Windows Server, Microsoft Office, SharePoint, Windows Embedded czy Lync. Rządy mogą też uzyskać dostęp do kodu źródłowego innych programów, na przykład mogą już przeglądać Windows 10. Mają też możliwość używania specjalistycznych narzędzi diagnostycznych.
Microsoft zdradził, że obecnie w programie GSP biorą udział 42 agendy z 23 rządów i organizacji międzynarodowych. Kod Microsoftu sprawdzają m.in. polskie agendy rządowe.
Źródło: IT World

Nowy ceratops z niezwykłymi cechami


Około 10 lat temu Peter Hews znalazł kości wystające z brzegu Rzeki Oldmana w Kanadzie. Okazało się, że była to niemal nietknięta czaszka niezwykłego i nieznanego dotąd nauce ceratopsa.
Okaz pochodzi z rejonu Alberty, gdzie dotąd nie znaleziono żadnego ceratopsa, dlatego od początku wiedzieliśmy, że to coś ważnego. Zestaw niezwykłych cech i pełna anatomia ujawniły się jednak dopiero w laboratorium po powolnym wypreparowaniu skamieniałości ze skały. Wtedy stało się jasne, że to ceratops[...] - opowiada dr Caleb Brown z Królewskiego Muzeum Paleontologii im. Josepha B. Tyrrella.
Brown i Donald Henderson nadali zwierzęciu nazwę Regaliceratops peterhewsi. Nawiązuje ona do wyglądu krezy oraz imienia i nazwiska mężczyzny, który odkrył kości i powiadomił o tym muzeum.
Zarówno rogi, jak i kreza nowego dinozaura miały niespotykane rozmiary oraz kształty. Pod wieloma względami R. peterhewsi przypomina triceratopsa, lecz jego róg nosowy jest wyższy, a dwa rogi nad oczami niemal komicznie małe. Najbardziej charakterystyczna jest jednak kreza, składająca się z aureoli wystających na zewnątrz pięciobocznych płyt oraz centralnego rogu. Całość przypomina koronę.
Panowie podkreślają, że odkrycie R. peterhewsi ma duże znaczenie dla odtworzenia ewolucji rogów i krez. Od dawna powtarza się, że ceratopsy mogą należeć do jednej z dwóch następująco opisanych podrodzin: 1) chasmozaurów (Ceratopsinae) z małym rogiem na nosie, dłuższymi rogami nad oczami i długą krezą lub 2) centrozaurów (Centrosaurinae) z długim rogiem na nosie, małymi rogami nad oczami i krótką krezą. Tymczasem nowy gatunek jest chasmozaurem, ale jego zdobienia bardziej przypominają te centrozaurów. Ponadto zwierzę pochodzi z okresu po wyginięciu centrozaurów. Biorąc wszystko pod uwagę, Brown sądzi, że to pierwszy przykład ewolucji konwergencyjnej u ceratopsów.
Akademicy liczą, że uda im się znaleźć więcej okazów R. peterhewsi oraz kolejne nowe gatunki ceratopsów. Będą też kontynuować prace na cyfrowym modelu czaszki (co prawda jest ona nietknięta, ale zniekształcona milionami lat tkwienia w zboczu Gór Skalistych).
Źródło: EurekAlert!

Ile potrzebujemy snu?


W piśmie SLEEP ukazała się rekomendacja dotycząca ilości snu, jakiej potrzebuje dorosły człowiek. Piętnastu ekspertów z Amerykańskiej Akademii Medycyny Snu oraz Towarzystwa Badań nad Snem stwierdziło, że dorosły powinien spać co najmniej 7 godzin na dobę.
Zadaniem członków zespołu badawczego było przeanalizowanie publikacji naukowych i wypracowanie konsensusu na temat koniecznej ilości snu. Po trwającej 12 miesięcy analizie 5314 artykułów naukowych uczestnicy badań stwierdzili, że spanie w nocy sześć godzin i mniej jest niewystarczające dla zachowania zdrowia. Zdrowy dorosły człowiek potrzebuje siedmiu lub więcej godzin snu w nocy.
Co ciekawe, nie ustalono górnej granicy liczby godzin snu. W opracowaniach naukowych często spotyka się stwierdzenie, że dorosły nie powinien spać więcej niż 9 godzin. Jednak autorzy najnowszych badań nie stawiają takiego ograniczenia. Mówią jedynie, że „regularne sypianie więcej niż 9 godzin może być właściwe dla młodych dorosłych, osób, które wcześniej doświadczyły niedoborów snu oraz osób chorych”.
Źródło: Stanford University

Oczyszczanie oceanów

Oceany pełne są plastikowych odpadków pozostawionych przez człowieka. Śmieci te zabijają każdego roku miliony żółwi, ryb, ssaków i ptaków. Plastikowe butelki czy torby znajdowane są nawet w najrzadziej odwiedzanych przez człowieka zakątkach oceanów.
W przyszłym roku rozpocznie się faza pilotażowa projektu Ocean Cleanup. Na początek pilotaż obejmie 2-kilometry wód przybrzeżnych wyspy Tsushima. Specjaliści szacują, że każdego roku z tej wyspy trafia do oceanu około 1m3zanieczyszczeń na każdego mieszkańca.
Ocean Cleanup wykorzysta pomysł 19-letniego Boyana Slata, który w czerwcu ubiegłego roku opracował koncepcję taniego i prostego oczyszczenia oceanów ze śmieci. Przez kilka miesięcy ubiegłego roku zespół ochotników składający się ze 100 naukowców i inżynierów prowadził analizy wykonalności systemu Slata.
Eksperci są pewni, że dzięki temu pomysłowi można będzie oczyścić oceany. Po co poruszać się po oceanie, skoro ocean może przybyć do ciebie - mówią. Zamiast wykorzystywać łodzie i sieci do zbierania odpadków projekt Ocean Cleanups zakłada wykorzystanie długich unoszących się na wodzie barier, które będą zatrzymywały odpadki w miarę, jak pod barierami będzie przepływała woda. Cała woda przepłynie pod barierą, a lżejszy od wody plastik zatrzyma się na barierze. Rozwiązuje to problem przypadkowego chwytania stworzeń morskich, z którym mielibyśmy do czynienia w przypadku sieci. Bariery są skalowalne, mocuje się je do dna i mogą oczyszczać miliony kilometrów kwadratowych wód bez potrzeby przesuwania się chociażby o centymetr - stwierdzają eksperci.
W niedalekiej przyszłości Ocean Cleanup ma zamiar ustawić 100-kilometrową barierę, która usunie Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci. To olbrzymia struktura, której powierzchnię ocenia się na od 700 000 do 15 000 000 kilometrów kwadratowych. Uformowała się ona stopniowo, w miarę jak prądy przynosiły w jedno miejsce zanieczyszczenia. Plama nie jest widoczna na zdjęciach satelitarnych i można jej nie zauważyć gołym okiem, gdyż składa się głównie z mikroskopijnych fragmentów tworzyw sztucznych. Plama zbiera gigantyczne żniwo śmierci wśród stworzeń żerujących w oceanach, gdyż połykają one plastik i żywią nim swoje młode. Usunięcie Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci konwencjonalnymi metodami – czyli łodziami i sieciami – trwałoby około 79 000 lat i pochłonęłoby dziesiątki miliardów dolarów. Technika Slata pozwoli na zlikwidowanie jej znacznie mniejszym kosztem.
Ocean Cleanup, w ramach którego pracują inżynierowie, fizycy, oceanografowie, ekolodzy, specjaliści od finansów, recyklingu i prawa morskiego, ma zamiar stworzyć też system do oczyszczania delt rzecznych i innych szlaków wodnych, z których śmieci trafiają do oceanów.

2# Węże: Poza gatunkami

Interakcje z ludźmi

Ugryzienie węża

Węże nie polują zazwyczaj na ludzi i większość z nich nie atakuje ludzi, a nawet unika z nimi kontaktu, chyba że zostanie zaskoczony, zaatakowany lub zraniony. Z wyjątkiem dużych dusicieli, niejadowite węże nie stanowią zagrożenia dla ludzi. Ugryzienie niejadowitych węży jest zwykle nieszkodliwe, ponieważ ich zęby są przeznaczone do chwytania i trzymania, a rzadziej do szarpania, czy powodowania głęboko kłutych ran. Chociaż istnieje możliwość zakażenia i uszkodzenia tkanek przez ugryzienie niejadowitego węża, jadowite węże stanowią znacznie większe zagrożenie dla ludzi.
Udokumentowane zgony będące następstwem ugryzienia węży są rzadkie. Ugryzienia węży jadowitych, jeśli nie okaże się śmiertelne, może spowodować konieczność amputacji całej kończyny lub jej części. Spośród około 725 gatunków węży jadowitych żyjących na Ziemi, tylko 250 jest w stanie zabić człowieka jednym ugryzieniem. W Australii średnio w roku tylko jedna osoba zostaje ugryziona. W Indiach w ciągu roku rejestrowanych jest 250 000 ukąszeń, z czego aż 50 000 kończy się śmiercią.
Leczenie ukąszenia węża jest tak różne, jak samo ukąszenie. Najbardziej rozpowszechnioną i skuteczną metodą jest podanie antytoksyny (surowicy) wykonanej z jadu węża. Niektóre antytoksyny są charakterystyczne dla danego gatunku, podczas gdy niektóre/inne [z nich] mogą być użyte w przypadku ukąszenia wielu gatunków. Przykładowo w Stanach Zjednoczonych wszystkie gatunki węży jadowitych należą do podrodziny grzechotnikowatych, z wyjątkiem węży koralowych zaliczanych do rodziny zdradnicowatych. Do produkcji surowicy, mieszanka jadów różnych gatunków grzechotników wstrzykiwana jest do ciała konia w coraz większych dawkach do momentu, gdy koń się na niego uodporni. Następnie z uodpornionego konia pobiera się krew, oddziela serum, oczyszcza je i poddaje liofilizacji (rozpuszczalnik jest usuwany w obniżonej temperaturze i pod zmniejszonym ciśnieniem. Umożliwia suszenie produktów nieodpornych na ogrzewanie). W ostatnim etapie jest rozcieńczane z jałową wodą i staje się surowicą. Z tego powodu ludzie, którzy mają alergię na konie są bardziej podatni na alergię na tak sporządzoną surowicę. Surowica na jad bardziej niebezpiecznych gatunków (takich grup jak mambytajpany, czy i kobry) jest robiona w podobny sposób w Indiach, Afryce Południowej i Australii, choć te surowice są charakterystyczne dla danego gatunku.

Zaklinanie węży

W niektórych częściach świata, zwłaszcza w Indiach, zaklinanie węży jest przydrożnym spektaklem odgrywanym przez zaklinacza.
W takim pokazie, zaklinacz posiada kosz, w którym znajduje się wąż, którego pozornie zaklina wygrywając melodie ze swojego fleto-podobnego instrumentu muzycznego, na które wąż odpowiada. Węże nie posiadają uszu zewnętrznych i choć mają uszy wewnętrzne, reagują na ruch fletu, a nie na dźwięk muzyki.
Indyjskie Prawo Ochrony Przyrody z 1972r. zabrania zaklinania węży ze względu na okrucieństwo wobec zwierząt. Inni zaklinacze węży prezentują także pokazy z wężami i mangustami, gdzie zwierzęta te pozornie ze sobą walczą; jakkolwiek nie są to częste przypadki - zarówno węże, jak i mangusty, mogą poważnie ucierpieć lub nawet zostać zabite. Zaklinanie węży jest w Indiach wymierającą profesją z powodu konkurencji współczesnych form rozrywki i praw ochrony środowiska zakazujących tę praktykę.

Odłów węży

Członkowie plemienia "Irulas" ze stanów Andhra Pradesh i Tamil Nadu w Indiach wyspecjalizowali się w polowaniach na węże w gorących, suchych lasach równinnych i praktykowali tę sztukę od pokoleń. Mają obszerną wiedzę w dziedzinie węży. Zazwyczaj łapią je za pomocą prostego kija. Wcześniej, plemiona te odławiały węże na potrzeby przemysłu skór. Po całkowitym zakazie nałożonym na ten przemysł w Indiach i nałożeniu ochrony wszystkich węży w Indyjskim Akcie Ochrony Przyrody z 1972 r., utworzyli oni rodzaj stowarzyszenia i wykorzystując doświadczenie odławiają węże w celu pobierania ich jadu, by następnie uwalniać je na łono natury/wolność po pobraniu czterech porcji jadu. Zebrany w ten sposób jad jest wykorzystywany do produkcji ratującej życie surowicy, innych produktów medycznych czy do badań biomedycznych. Plemię "Irulas" znane jest również z jedzenia niektórych węży, które złapią oraz jest bardzo przydatne w tępieniu szczurów w indyjskich wioskach.
Oprócz zaklinaczy węży, istnieją również profesjonalni łapacze węży. Współcześnie do odłowu węży angażuje się herpetologów używających długich lasek zakończonych w kształcie litery "V". Niektórzy z gospodarzy programów telewizyjnych, jak Bill HaastSteve IrwinJeff Corwin, czy Austin Stevens preferują chwytanie węży gołymi rękami.

Konsumpcja węży

Choć przez większość kultur nie uważana powszechnie za pozycję kulinarną, w niektórych z nich, konsumpcja węży jest akceptowalna, a nawet uważane są one za przysmak, ceniony między innymi za swoje domniemane farmaceutyczne możliwości ogrzewania serca. W kuchni kantońskiej zupa z węża jest spożywana przez lokalnych mieszkańców jesienią, na rozgrzanie ciała. Zachodnie cywilizacje dokumentują konsumpcję węży w ekstremalnych przypadkach głodu. Gotowane mięso grzechotnika stanowi wyjątek i jest powszechnie spożywane w środkowozachodnich stanach USA. W krajach azjatyckich, takich jak ChinyTajwanTajlandia,IndonezjaWietnam i Kambodża uważa się, że picie krwi węży - w szczególności kobry - powoduje wzrost potencji seksualnej. Krew jest spuszczana, kiedy kobra jest wciąż żywa - jeśli to możliwe i zwykle jest mieszana z jakąś formą trunku w celu poprawy smaku.
W niektórych krajach azjatyckich, wykorzystanie węży w alkoholu jest również akceptowalne. W takich przypadkach, całe ciało jednego lub kilku węży pozostawia się zanurzone w słoiku (lub innym naczyniu) z alkoholem. Ma to uczynić alkohol mocniejszym (jak również droższym). Jednym z tego przykładów jest wąż z gatunkuTrimeresurus flavoviridis (zwany również "habu") umieszczany niekiedy w napoju alkoholowym z japońskiej prefektury Okinawa - Awamori, znanym również jako "Habu Sake".
Wino z węży (蛇 酒) to napój alkoholowy produkowany przez zaparzanie całego węża w winie ryżowym lub alkoholu zbożowym. Po raz pierwszy napój ten odnotowano w Chinach podczas panowania Zachodniej Dynastii Zhou i był uważany za ważny środek leczniczy, a według tradycyjnej medycyny chińskiej miał moc ożywienia człowieka.
Praktykanci amerykańskich Zielonych Beretów uczą się łapać, zabijać i jeść węże podczas kursów survivalowych; przez ten zwyczaj nadano im przydomek "zjadaczy węży", od którego - jak można przypuszczać - wzięła się nazwa gry wideo "Metal Gear Solid 3: Snake Eater".

Węże jako zwierzęta domowe

W krajach zachodnich niektóre węże, szczególnie łagodne gatunki, takie jak pyton królewski (Python regius), czy wąż zbożowy (Elaphe guttata) trzymane są jako zwierzęta domowe. W celu zaspokojenia popytu rozwinął się przemysł hodowli węży. Węże wychowane w niewoli są uważane za mniej agresywne, niż osobniki złapane na wolności. Węże mogą być bardzo tanimi w utrzymaniu zwierzętami domowymi, zwłaszcza w porównaniu do bardziej tradycyjnych gatunków. Wymagają one minimalnej przestrzeni, bowiem większość popularnych gatunków nie przekracza 1,5 metra długości. Węże hodowane w domu mogą być karmione stosunkowo rzadko, zwykle raz na pięć do czternastu dni. Niektóre gatunki węży dożywają w odpowiednich warunkach ponad czterdziestu lat.

W kulturze

Egipt

historii Egiptu wąż zajmował szczególne miejsce z kobrą nilową zdobiącą koronę faraona w czasach starożytnych. Był czczony jako jedno z bóstw i był także wykorzystywany do złowrogich celów: zabójstwa oponenta i rytualnego samobójstwa (Kleopatra VII).

Mitologia grecko-rzymska

mitologii greckiej węże są często związane z zabójczymi i niebezpiecznymi przeciwnikami, ale to nie znaczy, że węże są symbolem zła; w istocie, węże są symbolem bóstw chtonicznych, w przybliżeniu tłumaczonymi jako "związane z ziemią". Dziewięciogłowa Hydra lernejska, którą pokonał Herakles i trzy Gorgony są dziećmi Gai, Matki-Ziemi. Jedna z Gorgon - Meduza, którą pokonał Perseusz, opisywana jest jako odrażające stworzenie z wężami zamiast włosów i mocą przemieniania mężczyzn w kamień spojrzeniem. Po jej zabiciu Perseusz oddał jej głowę Atenie, która przymocowała ją do swojej tarczy zwanej EgidąTytanisą także przedstawiani w sztuce z wężami zamiast nóg i stóp z tego samego powodu - są dziećmi Gai i Uranosa, a więc są oni związani z ziemią.
Postać węża wiązała się też z kultem Asklepiosa-Eskulapa.
Legendarny przekaz o założeniu Teb wspomina potwornego węża strzegącego źródła, z którego nowa osada miała pobierać wodę. W walce i zabiciu węża, wszyscy towarzysze założyciela Teb - Kadmosa - zginęli, co dało początek powiedzeniu "kadmosowe zwycięstwo", czyli zwycięstwo okupione własną zagładą.
Trzy symbole medyczne związane z wężami, będące nadal w powszechnym użyciu to: Kielich Higiei, symbolizujący farmację, kaduceusz (kerykejon) - znak pokoju i handlu oraz Laska Eskulapa - symbol medycyny.

Chrześcijaństwo

Starym Testamencie wąż jawi się jako zwierzę przebiegłe, symbol zła, pokusy (Rdz 3, 1-3). Dopiero Księga Mądrości, pisana po grecku w I w. p.n.e., utożsamia go być może z Szatanem (por. Mdr 2,24).

Indie

Indie są często nazywane krainą węży i są bogate w tradycje związane z wężami. Węże są czczone jako bogowie nawet dziś i wiele kobiet polewa mlekiem jamy węży (pomimo, że węże mają awersję do mleka). Kobra widoczna na szyi jednych z najważniejszych bóstw (dewówhinduizmu - Śiwy i Wisznu jest często przedstawiana jako śpiąca na siedmiogłowym wężu lub wewnątrz zwiniętego węża. W Indiach istnieje również kilka świątyń poświęconych wyłącznie kobrom, zwanych niekiedy "Nagraj"" (Król Węży) i wierzono, że węże są symbolami płodności. Istnieje hinduskie doroczne święto "Nagapańćami", podczas którego czci się węże i modli do nich.
W Indiach istnieje jeszcze inna mitologia o wężach. Węże, powszechnie znane w Hindi jako "Ichchhadhari", mogą mieć formę jakiejkolwiek żywej istoty, najczęściej jednak ludzką. Te mityczne węże posiadają cenny klejnot zwany "Mani", który jest bardziej lśniący niż diament. Istnieje wiele opowieści w Indiach o chciwych ludziach, którzy starają się posiąść ten klejnot i ostatecznie w ten sposób giną.
Uroboros jest symbolem związanym z wieloma różnymi religiami i obrzędami, uważany jest też jako symbol mający związki alchemią. Uroboros (lub urobor) jest przedstawiany jest jako wąż jedzący swój własny ogon, najczęściej w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara (od głowy do ogona) w kształcie okręgu, reprezentując cykl życia, śmierci i odrodzenia prowadzącego do nieśmiertelności.

Chiny

Wąż jest jednym z 12 niebianskich zwierząt zodiaku chińskiego w kalendarzu chińskim.

Peru

Wiele starożytnych peruwiańskich kultur oddawało cześć naturze. Większą rolę przypisywali zwierzętom i często przedstawiali węże w swojej sztuce.

Popularne posty