wtorek, 14 kwietnia 2015

Ceres coraz bardziej tajemnicza

Im więcej dowiadujemy się o Ceres – planecie karłowatej znajdującej się pomiędzy Marsem a Jowiszem – tym bardziej tajemnicza się ona wydaje. Astrofizycy mają nadzieję, że misja Dawn pozwoli przetestować hipotezę mówiącą, że Ceres to bogaty w wodę „embrion” planetarny pochodzący z początków Układu Słonecznego.
Tymczasem pierwsze dane uzyskane przez sondę Dawn, która po 7,5 latach podróży dotarła na początku marca do Ceres, spowodowały, że planeta wydaje się bardziej tajemnicza niż była.
Na powierzchni planety znajdują się bardzo jasne punkty. Eksperci sądzili, że ich badanie zdradzi dużo informacji na temat właściwości fizycznych i chemicznych Ceres. Tymczasem okazało się, że oba punkty zachowują się w różny sposób. Jeden z nich, oznaczony jako Spot 1 jest zimniejszy od swojego otoczenia, podczas gdy Spot 5 ma temperaturę otoczenia. To dwa z kilkudziesięciu punktów przypominających jasne światła na ciemnej powierzchni Ceres.
Na zdjęciach w paśmie widzialnym oba położone blisko siebie punkty wyglądają na bardzo jasne. Jednak kamery termiczne pokazują Spot 1 jako ciemny na czerwonawym tle planety, co oznacza, że jest od niej chłodniejszy, a Spot 5 zniknął na tle planety, czym bardzo zaskoczył specjalistów. Naukowcy nie mają pojęcia, czym są wspomniane jasne punkty i dlaczego zachowują się tak różnie.
Ceres to największy i pierwszy odkryty obiekt z pasa asteroid. Zauważył go w 1801 roku sycylijski astronom ojciec Giuseppe Piazzi.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Rozwiązali zagadkę Wielkiej Białej Plamy?

W ciągu ostatnich 150 lat na powierzchni Saturna zaobserwowano sześć Wielkich Białych Plam. To gigantyczne zjawiska pogodowe, rozciągające się na setki tysięcy kilometrów, które mają miejsce co 20-30 lat. Mają one tak olbrzymią rozpiętość, że są widoczne przez ziemskie teleskopy. Wciąż jednak nie wiadomo, dlaczego mają miejsce tak bardzo nieregularnie.
Cheng Li i Andrew Ingersoll z California Institute of Technology opublikowali własne wyjaśnienie tego zjawiska. Naukowcy mówią, że atmosfera Saturna, podobnie jak atmosfera Ziemi, składa się z warstw. Przez większość czasu warstwy zewnętrzne, gdzie formują się chmury, są mniej gęste niż warstwa pod chmurami. Warstwa mniej gęsta spoczywa na gęstszej mieszaninie składającej się głównie z wodoru, helu i molekuł wody. W przypadku Saturna zewnętrzna warstwa utrudnia ciepłym gazom poniżej unoszenie się, schładzanie i kondensację. Taka sytuacja trwa przez dziesiątki lat. W tym czasie warstwa zewnętrzna wypromieniowuje ciepło w przestrzeń kosmiczną, stopniowo się schładza, aż w końcu staje się bardziej gęsta, niż warstwa poniżej. Dochodzi do zaburzenia równowagi warstw i gorący gaz, który znajdował się w warstwie poniżej może w końcu się wydobyć. Dochodzi do gwałtownego mieszania się gazów, w czym główną rolę ogrywają cięższe od innych molekuły gazów. Pojawiają się gigantyczne burze, które trwają całymi miesiącami i obejmują setki tysięcy kilometrów. Z czasem sytuacja powraca do równowagi. Czas pomiędzy kolejnym pojawieniem się Wielkich Białych Plam zależy od tempa schładzania się górnych warstw atmosfery. Jako, że atmosfera Saturna jest bardzo duża, schładzanie może trwać nawet 30 lat.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Czy ludzie mogą się zarazić norowirusami od psów?

Ludzkie norowirusy mogą zakażać psy.
Badania Sarah Caddy, weterynarz małych zwierząt i doktorantki z Uniwersytetu w Cambridge, pokazują, że u niektórych psów w odpowiedzi na ludzkie norowirusy rozwija się odpowiedź immunologiczna. To silna sugestia, że te psy mogą się nimi zarazić. Potwierdziliśmy także, że ludzki norowirus może się wiązać z komórkami psiego przewodu pokarmowego, a to pierwszy krok konieczny do zainfekowania komórek.
Naukowcy prowadzili eksperymenty z kapsydami norowirusów, czyli białkowymi płaszczami wiążącymi się z komórkami gospodarza (ponieważ nie zawierają one materiału genetycznego, nie są w stanie zarażać).
Mimo pierwotnych ustaleń, nie wiadomo, jaką ewentualnie skalę miałby problem zakażania i transmisji norowirusów od psów. Psy były bowiem podatne, ale naukowcom nie udało się znaleźć norowirusów w próbkach kału (także czworonogów z biegunką). Odkryto je w próbkach surowicy tylko ok. 1/7 z 325 testowanych zwierząt.
Nie wiadomo, czy ludzki norowirus może u psów wywoływać kliniczne objawy. Trudno też powiedzieć, czy psy uwalniają wystarczająco dużo wirusów, by zainfekować ludzi; należy jednak pamiętać, że badania szacują, że by zakazić człowieka, wystarczy zaledwie 18 cząstek wirusa.
Ponadto trzeba ustalić, czy psy odgrywają jakąś rolę w wybuchach epidemii wirusowych zakażeń przewodu pokarmowego. Jedne z największych epidemii występują bowiem w miejscach, gdzie psów nie ma, np. na statkach wycieczkowych czy w szpitalach.
Dopóki nie dysponujemy bardziej rozstrzygającymi danymi, w okresie, gdy albo człowiek, albo pies mają nieżyt żołądka i jelit, dobrze jest wdrożyć rozsądne praktyki higieniczne.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

piątek, 10 kwietnia 2015

Chiny kluczem do ocalenia gatunków

Po dziesięcioleciach bezskutecznej walki z kłusownictwem na horyzoncie pojawiła się iskierka nadziei. Rządy i organizacje pozarządowe w końcu postanowiły zwrócić uwagę na popyt napędzający przestępczość.
Podczas konferencji w Botswanie delegacje z 32 krajów wezwały do lepszego zrozumienia sił rynkowych stojących za nielegalnym handlem dzikimi zwierzętami. To olbrzymi postęp, bo jeszcze rok wcześniej nie udało się wypracować żadnej metody zredukowania popytu na takie produkty jak np. rogi nosorożców.
Dotychczas w ogóle nie skupiano się na stronie popytowej. Możemy wydać olbrzymie kwoty na walkę z kłusownictwem, jeśli jednak nie zmienimy zachowania klientów, nie uzyskamy żadnych korzyści - mówi Grace Ge Gabriel z International Fund for Animal Welfare (IFAW).
Głównym rynkiem dla czarnorynkowego obrotu zwierzętami i produktami zwierzęcymi są Chiny. Co więcej, dochodzi tam do poważnych zmian. Jeszcze do niedawna handel napędzała tzw. tradycyjna chińska medycyna. Obecnie napędza go rosnący rynek dóbr luksusowych. Chińczycy bardzo szybko się bogacą, w Państwie Środka jest coraz liczniejsza klasa średnia. Produkty, które wcześniej używano w medycynie, np. żółć niedźwiedzi, są obecnie stosowane w luksusowym przemyśle kosmetycznym. Tymczasem świadomość Chińczyków jest niezwykle niska.
IFAW przeprowadził w Państwie Środka badania i okazało się, że aż 70% respondentów nie wiedziało, iż kość słoninową pozyskuje się z martwych zwierząt. Aż 83% osób, które kupiły produkty z kości słoniowej stwierdziło, że nie kupiłoby ich, gdyby wiedzieli, że by ją pozyskać zabito zwierzęta - mówi Gabriel.
Kampanie uświadamiające Chińczykom, jak wielkie cierpienie zwierząt i spustoszenie w przyrodzie wiąże się z ich upodobaniem do niektórych produktów dopiero się rozpoczynają, jednak już wydają się odnosić efekt. Adam Roberts z Born Free USA zwraca uwagę, że rząd Chin każdego roku sprzedaje część kości słoniowej przejętej na czarnym rynku. Ostatnio jednak nabywców znalazło jedynie 80% tego, co próbowano sprzedać. Może to świadczyć o spadającym zapotrzebowaniu na kość słoniową. Zauważono też pierwsze oznaki spadku zapotrzebowania na płetwy rekinów. Prowadzona jest bowiem kampania na rzecz rezygnacji z zupy z tego specjału. Zaangażowało się w nią wielu studentów, którzy namówili licznych restauratorów do wycofania tej pozycji z menu. Najnowsze badania wykazały, że spada połów rekinów.
Prowadzone w Chinach działania uświadamiające i spadające zapotrzebowanie na różne produkty mogą cieszyć, gdyż dają nadzieję na ocalenie wielu gatunków. Jednak dla niektórych zwierząt może być już zbyt późno. Liczba nosorożców zmniejsza się w zastraszającym tempie i nie wiadomo, czy zwierzęta te przetrwają kolejne kilkadziesiąt lat. Potrzeba bowiem być może nawet dwóch pokoleń, by popyt na rogi nosorożców spadł na tyle, żeby nie opłacało się na nie polować.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Oprogramowanie na 100 lat

DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Systemów Obronnych) ogłosiłakolejny futurystyczny projekt. Tym razem w ramach 4-letniego programu BRASS (Building Resource Adaptive Software Systems) prowadzone będą badania, których celem jest opracowanie podstaw pozwalających na stworzenie oprogramowania, które byłoby przydatne i funkcjonalne przez co najmniej 100 lat.
W ramach BRASS będą poszukiwane rozwiązania dotyczące projektowania i implementacji długoterminowych systemów programistycznych, które będą zdolne do dynamicznego dostosowywania się do zmian zasobów od których zależą oraz środowiska, w którym działają. Konieczny będzie rozwój nowych abstraktów lingwistycznych, metod formalnych oraz zależnych od zasobów metod analizy programowej, dzięki czemu możliwe będzie określanie zmian, jakie muszą przechodzić programy. Niezbędny jest też rozwój systemów monitorujących te zmiany w środowisku cyfrowym. Projekt BRASS ma doprowadzić do znaczącego udoskonalenia oprogramowania, jego stabilności, wiarygodności oraz ułatwić jego utrzymanie - czytamy na witrynie DARPA.
Technologia bez przerwy ewoluuje, jednak bardzo często zmiany, jakie trzeba przeprowadzić w bibliotekach, formatach danych, protokołach, sposobach wprowadzania danych, modelach oprogramowania negatywnie wpływają na zachowanie się aplikacji. Niemożność płynnego dostosowania oprogramowania do nowych warunków pracy naraża na szwank bezpieczeństwo, a w dłuższym terminie niesie ze sobą ryzyko utraty dostępu do ważnych danych, gdyż oprogramowanie zdolne do pracy z nimi staje się przestarzałe - mówi Suresh Jagannathan, odpowiedzialny za projekt BRASS.
Specjaliści z DARPA chcą stworzyć nowy model rozwoju oprogramowania. Ma on pozwolić na tworzenie takich programów, które będą adaptowały się do nowych warunków, będą pracowały stabilnie, nie utracą dostępu do danych, a wszystko to bez potrzeby wprowadzania w nich dużych zmian przez człowieka.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Intel i Cray zbudują potężny superkomputer

Intel i Cray otrzymały od Departamentu Energii zamówienie na dwa potężne superkomputery. Wydajność jednej z maszyn ma wynieść aż 180 petaflopsów. To sporo ponad połowa mocy 500 działających dzisiaj największych suprekomputerów (309 PFLOPS). Obecnie najpotężniejszym superkomputerem na świecie jest chiński Tianhe-2. Jego maksymalna moc obliczeniowa to 33,9 PFLOPS, a moc szczytowa – 54,9 PFLOPS.
Superkomputer Aurora ma stanąć w Argonne National Laboratory do roku 2018. Maszyna zostanie zbudowana zgodnie z najnowszą architekturą Craya, o nazwie Shasta. Będzie używana do badań nad biopaliwami, akumulatorami, kontrolą rozprzestrzeniania się chorób, energią odnawialną oraz usprawnieniem systemów transportowych. DoE przeznaczył na Aurorę 200 milionów dolarów.
Drugi z superkomputerów, Theta, ma być gotowy z 2016 roku. Jego moc ma wynieść 8,5 petaflopsa, a do pracy ma potrzebować jedynie 1,7 MW. Obecnie amerykański superkomputer Mira (5. miejsce na TOP500) o mocy 8,6 PLOPS potrzebuje dhttp://www.energy.govo pracy 3,9 MW.
Oba superkomputery będą korzystały z procesorów Intel Xeon i Intel Xeon Phi. Aurora zostanie dodatkowo wyposażona w nowy system pamięci nieulotnej oraz zaawansowany system plików o nazwie Lustre.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

środa, 8 kwietnia 2015

Odkryto nowy cykl słoneczny

Badacze z National Center for Atmospheric Research (NCAR) odkryli, żeaktywność naszej gwiazdy zmienia się mniej więcej w dwuletnich cyklach. Cykle te wpływają na dobrze znany cykl 11-letni.
Uczeni mówią, że nowo odkryte cykle są prawdopodobnie napędzane przez zmiany w polu magnetycznym obu słonecznych półkul. Te same zmiany wpływają na dłuższe cykle. Szukamy odpowiedzi na pytanie, co napędza burze słoneczne. Dzięki lepszemu zrozumieniu sposobu, w jaki sposób dochodzi do zmian w polu magnetycznym Słońca i jak wpływają one na zmienność gwiazdy, chcemy lepiej przewidywać kosmiczną pogodę - mówi Scott McIntosh, główny autor badań i dyrektor High Altitude Observatory. Dotychczas jego zespół zauważył, że najpierw przez około 11 miesięcy aktywność Słońca rośnie, a później przez tyle samo czasu się zmniejsza. Zdaniem uczonych te mniej więcej roczne zmiany mogą być związane ze zmianami na tych obszarach Ziemi, które doświadczają dwóch pór roku – suchej i mokrej.
W ubiegłym roku na łamach Astrophysical Journal McIntosh i jego zespół informowali o odkryciu dwóch pasów pola magnetycznego o przeciwnej polaryzacji, które przemieszczają się od biegunów ku równikowi Słońca. Gdy się spotkają, znikają. Cały proces trwa niemal 22 lata. Teraz piszą, że te migrujące pasy przyczyniają się do powstawania niezależnych cykli na każdej z półkul. Zmiany aktywności Słońca są wówczas tak duże jak w czasie 11-letniego cyku. Zmiany te destabilizują powierzchnię gwiazdy i to właśnie one są, zdaniem uczonych z NCAR, przyczyną pojawiania się ponad 95% flar i koronalnych wyrzutów masy.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Laos stracił jednego z sześciu delfinów krótkogłowych

Na kambodżańskiej wyspie Cheutal Touch znaleziono martwą samicę delfina krótkogłowego. Jej śmierć oznacza, że w Laosie pozostało jedynie 5 tych słodkowodnych ssaków. Samica ważąca 223 kilogramy i mierząca 2,3 metra długości była jednym z 6 delfinów zamieszkujących rozlewisko na pograniczu laotańsko-kambodżańskim. Miejscowi zauważyli ją przed tygodniem i natychmiast zawiadomili władze. Zwłoki zwierzęcia przetransportowano do miejscowości Kratie, gdzie zostanie wykonana sekcja. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana, jednak niewykluczone, że padła ze starości. W Laosie pozostało pięć delfinów krótkogłowych. To kolejny sygnał ostrzegawczy. Gatunek ten może wyginąć zarówno w Laosie jak i w całym dorzeczu Mekongu - mówi Thomas Gray z WWF.
Delfiny zamieszkujące rzekę Wang Paa Khaa są narażone na szczególne niebezpieczeństwo Rybacy coraz częściej używają tam nielegalnych metod połowu. Zdobywają ryby dzięki materiałom wybuchowym oraz truciznom. Jednak większym zagrożeniem dla delfinów są sieci skrzelowe. Zaplątanie się w nie to główna przyczyna śmierci delfinów. Tymczasem w ostatnich latach rybacy coraz częściej po nie sięgają. W związku z zagrożeniem dla delfinów Kambodża całkowicie zakazała używania takich sieci na terenach ich występowania. Laos natomiast zabrania ich używania jedynie w najgłębszych wodach rozlewiska.
Najpoważniejszym zagrożeniem dla delfinów jest jednak planowana budowa elektrowni wodnej Don Sahong w Laosie. Ma ona powstać zaledwie 3 kilometry od miejsca, w którym żyje 5 ostatnich delfinów. Budowa hydroelektrowni będzie wiązała się z użyciem materiałów wybuchowych i przemieszczaniem milionów ton skał i ziemi. Eksplozje mogą uszkodzić delikatny słuch delfinów.
Mała liczebność populacji oraz wysoka śmiertelność młodych oznacza, że przyszłość tych rzadkich, pięknych zwierząt stoi pod znakiem zapytania. Jednak wciąż jest dla nich nadzieja. Konieczna jest jednak współpraca obu krajów - mówi Teak Seng z WWF.
Naukowcy wiedzą, że historycznie ze wspomnianego rozlewiska korzystało 40-50 delfinów. W połowie lat 90. ich liczba spadła do około 25 sztuk. Zachowanie gatunku przynosi miejscowym znaczne korzyści, gdyż co roku delfiny przyciągają około 20 000 turystów, którzy chcą je zobaczyć.
W Mekongu żyje około 85 delfinów krótkogłowych. Większość z nich zamieszkuje Kambodżę. Kluczową kwestią jest współpraca pomiędzy Laosem a Kambodżą. Najwyższy czas, by skończyć z używaniem nielegalnych metod połowu i ograniczyć używanie sieci skrzelowych oraz regulować ruch na rzece. To jedyna szansa, by delfiny przetrwały w Laosie i Mekongu - mówi Seng.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Znaleźli burzyka siodłatego

Niewielka wyspa Higashijima, położona 1000 kilometrów od południowych wybrzeży Japonii nie byłaby miejscem, o którym warto wspominać, gdyby nie fakt, że znaleziono na niej nowy gatunek ptaka.
Burzyk siodłaty (Puffinus bryani) został odkryty przed zaledwie czterema laty, gdy naukowcy przeanalizowali okazy zebrane 50 lat temu na Hawajach i atolu Midway. Testy DNA dowiodły, że to, co wcześniej uważano za próbki należące do burzyka małego w rzeczywistości pochodzą od innego gatunku.
W 2012 roku, gdy naukowcy posiadali już genetyczne i morfologiczne opisy burzyka siodłatego, okazało się, że zwłoki sześciu ptaków, które w latach 1997-2011 znaleziono na archipelagu Ogasawara należą właśnie do tego gatunku. Pozytywnej identyfikacji dokonano, mimo że pięć z sześciu okazów zostało poważnie uszkodzonych przez inwazyjne szczury.
Jednak nie natrafiono na żadne ślady burzyka siodłatego pochodzące z okresu po roku 2011. Specjaliści obawiali się, że gatunek wyginął zanim dowiedzieliśmy się, że istnieje. Teraz okazało się, że gatunek przetrwał.
W lutym bieżącego roku grupa japońskich naukowców z Instytutu Badań nad Leśnictwem i Produkcją Leśną (FFPRI) odwiedziła wyspę Higashijima w archipelagu Ogasawara. Gdy usłyszeli nieznane sobie ptasie trele postanowili bliżej się temu przyjrzeć. Mieli dość łatwe zadanie, gdyż wyspa ma powierzchnię zaledwie kilku hektarów. Uczeni znaleźli 10 burzyków siodłatych, z których jeden siedział w podziemnym gnieździe. Specjaliści złapali 4 ptaki, które po dokonaniu pomiarów wypuścili. Nagrali też kilkusekundowy film.
Wydaje się, że Higashijima jest dość bezpiecznym miejscem dla burzyka. Japońskie Ministerstwo Ochrony Środowiska zakończyło tam ostatnio program tępienia inwazyjnych szczurów. Pojawiło się jednak nowe zagrożenie. Naukowcy z FFPRI zauważyli tam inwazyjne gatunki roślin i obawiają się, że mogą zdominować one rodzimą roślinność, od których zależy los burzyka. FFPRI planuje usunąć obce rośliny z wyspy. Tymczasem specjaliści poszukują burzyka na innych wyspach archipelagu Ogasawara. Zastanawiają się również, czy burzyk podejmuje coroczną migrację na oddalone o 4000 kilometrów Midway oraz w jaki sposób można chronić nowo odkryty gatunek.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Kwiaty zorganizowane w pionie czy poziomie - dla trzmiela ma to znaczenie

Trzmiele różnicują kwiaty zorganizowane w poziomie, lecz nie w pionie.
Naukowcy ze Szkoły Nauk Biologicznych i Chemicznych Queen Mary University of London uczyli trzmiele odróżniać dwa rodzaje karmników (tylko jeden z nich zawierał pokarm). Okazało się, że owady szybko opanowywały, który karmnik zawiera pokarm, gdy pojemniki ustawiano w poziomie. Nie udawało im się to jednak przy pojnikach zawieszonych na ścianie; popełniały wtedy znacząco więcej błędów.
Biolodzy są pewni, że trzmiele były tak samo zdolne odróżnić karmniki w obu zaprezentowanych układach, lecz po prostu nie marnowały swoich możliwości na układ w pionie. Jak tłumaczą, na łące kwiaty nagradzające i nienagradzające rosną obok siebie, a owady odnoszą korzyść z odwiedzenia kwiatów podobnych do tych, które wcześniej zapewniły im pokarm. Dla odmiany kwiaty zorganizowane w pionie, takie jak te pokrywające krzewy bądź drzewa, są zazwyczaj identyczne, zatem zwracanie uwagi na ich cechy nie jest potrzebne.
To rzadki przykład zapylacza, który jest w stanie odróżnić kwiaty, ale decyduje się tego nie robić - podsumowuje dr Stephan Wolf.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

wtorek, 7 kwietnia 2015

Bakterie tworzą 2-wymiarowe kryształy

Thiovulum majus - szybko pływające bakterie z bagien - tworzą dwuwymiarowe siatki krystaliczne, złożone z obracających się komórek. Jak tłumaczą naukowcy, to pierwszy znany przypadek bakterii, które spontanicznie formują taki wzorzec.
Regularny, powtarzalny układ komórek bakteryjnych przypomina geometrię atomów wewnątrz kryształu mineralnego. Dynamika jest jednak zupełnie inna, bo kryształy bakteryjne stale się poruszają i reorganizują w wyniku mocy generowanej przez indywidualne komórki - wyjaśnia prof. Albert Libchaber.
Odwołując się do ruchu pojedynczych komórek, który doprowadza do wciągnięcia innych organizmów i powstania kryształu, a później zasila ruch kryształów, naukowcy zaczęli się posługiwać terminem "mikroskopijne tornado".
Szybko obracające się T. majus potrafią pokonać do 60 długości ciała na sekundę. W naturalnym habitacie nie pływają jednak zbyt dużo i po przytwierdzeniu do podłoża wykorzystują wić do naganiania składników odżywczych, w tym zawierającej związki siarki gnijącej materii organicznej i tlenu.
Ponieważ za pomocą wici organizmy te potrafią wytworzyć dużą siłę, byliśmy ciekawi, co się stanie, gdy pływać ze sobą będzie wiele bakterii. Kiedy umieściliśmy [...] hodowlę Thiovulum pod mikroskopem, naszym oczom ukazała się ta piękna struktura - opowiada Xiao-Lun Wu z Uniwersytetu w Pittsburgu.
Bakterie pływały w górę lub w dół i po zderzeniu ze szkiełkiem podstawowym czy nakrywkowym kontynuowały ruch. Dr Alexander Petroff porównuje to zjawisko do prób ucieczki muchy przez zamknięte okno.
Pływając w miejscu, bakterie przyciągają wodę do siebie, a następnie w górę i dookoła, tworząc coś w rodzaju tornada. Nurt wciąga pobliskie bakterie, które tworzą 2-wymiarową siatkę, przypominającą 3-wymiarowy wzorzec kryształów. W obrębie takiej siatki każdy "węzeł" ma 6 bezpośrednich sąsiadów. Kryształ bakteryjny stale się reorganizuje. Siłą napędową jest ruch obrotowy poszczególnych komórek, które zamieniają się ze sobą miejscami. Akademicy porównują to do opadania ziaren piasku z pryzmy pod wpływem grawitacji.
Nie wiadomo, czemu T. majus tworzą kryształy ani czy robią to jeszcze gdzieś poza szkiełkiem mikroskopowym.

Kanadyjczycy boją się o lodowce

Aż 70% lodowców Kolumbii Brytyjskiej i Alberty może zniknąć do roku 2100. Wywoła to olbrzymie problemy w ekosystemie, produkcji energii i wody pitnej, uważają naukowcy z University of British Columbia. Wkrótce nasze góry mogą wyglądać jak góry w Kolorado czy Kalifornii, nie będzie w nich zbyt wiele lodu - mówi profesor Garry Clarke z Wydziału Nauk o Ziemi, Oceanie i Atmosferze.
W Brytyjskiej Kolumbii i Albercie występuje obecnie ponad 17 000 lodowców. Zapewniają one wodę pitną, napędzają hydroelektrownie, są niezwykle ważne dla górnictwa i rolnictwa. W lecie topią się zapewniając duże ilości chłodnej, słodkiej wody. Te lodowce działają jak termostaty dla ekosystemu wodnego. Gdy ich zabraknie wody staną się cieplejsze i zajdą w nich duże zmiany. Mogą nas czekać nieprzyjemne niespodzianki dotyczące np. populacji łososia - mówi Clarke. Zdaniem uczonego sytuację mogą w pewnym stopniu złagodzić większe opady, które mogą mieć miejsce w ocieplającym się klimacie. Jednak będą one pomocne jedynie w pobliżu wybrzeży i na północnym zachodzie Kolumbii Brytyjskiej. W tych obszarach, właśnie dzięki opadom, zniknie „jedynie” połowa lodowców. Tymczasem w bardziej suchym interiorze Gór Skalistych ilość lodu może zmniejszyć się nawet o 90%.
Kanadyjscy naukowcy prowadzili symulacje dotyczące zmian zasięgu lodowców biorąc różne scenariusze zarysowane przez IPCC. Naukowcy mówią, że zanikanie lodowców może być niewidoczne na pierwszy rzut oka. Sama powierzchnia może się nie zmieniać, jednak co roku lodowce tracą około 1 metra grubości. Większość z naszych lodowców ma grubość 100-200 metrów. Tracą objętość, ale na razie słabo to widać - mówi Clarke.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Tracimy bioróżnorodność

Nature opublikowana badania dotyczące zmian w bioróżnorodności na przestrzeni ostatnich 500 lat. Dowiadujemy się z niego, że do roku 2005 zmiany w użytkowani ziemi doprowadziły średnio do 14% spadku liczby gatunków w lokalnych ekosystemach. Większość tego spadku miała miejsce w ciągu ostatnich 100 latach. Jednak, zdaniem naukowców, niekorzystne trendy można, przynajmniej częściowo, odwrócić. By jednak zapobiec dalszemu spadkowi bioróżnorodności konieczne jest podjęcie działań na skalę globalną. Działań, których celem byłaby walka z globalnym ociepleniem i zwrócenie szczególnej uwagi na tereny o największej bioróżnorodności.
Wspomniane badania zostały przeprowadzone przez brytyjskie Muzeum Historii Naturalnej, ONZ-owski Environment Programme World Conservation Monitoring Centre (UNEP-WCMC) i brytyjskie uniwersytety. Naukowcy zebrali dane z ponad 70 krajów i wzięli pod uwagę 26 593 gatunki. Zauważyli, że średnio w skali globalnej doszło do 14% spadku bioróżnorodności w lokalnych ekosystemach. Niektóre z ekosystemów pozostały nietknięte, a w innych, w tym w ekosystemach Europy Zachodniej, spadek bioróżnorodności wyniósł 20-30 procent. W tym miejscu dochodzimy do niebezpiecznego poziomu utraty gatunków. Specjaliści uważają, że utrata 20% oznacza przekroczenie punktu, poza którym zagrożone są zasoby żywności czy możliwość radzenia sobie przez ekosystem z epidemiami. Gdy spada bioróżnorodność zwiększa się prawdopodobieństwo wybuchu epidemii wśród roślin uprawnych. Możemy oczywiście częściej stosować różne środki ochrony roślin i wydawać pieniądze na redukowanie ryzyka, jednak w ten sposób marnujemy zasoby na coś, co wcześniej natura zapewniała za darmo- mówi Andy Purvis, ekspert ds. bioróżnorodności.
Specjaliści postanowili też sprawdzić różne scenariusze na przyszłość. W tym celu użyli czterech modeli opracowanych przez IPCC, w których proponowane są działania mające na celu zapobieżenie dalszemu ocieplaniu się klimatu. Analizy nie wypadły w większości pomyślnie. Jeśli ludzkość nie podejmie zdecydowanych działań, grozi nam dalszy spadek bioróżnorodności. Oszacowano go na 3,4%. Najbardziej dotknięte będą najuboższe i najbardziej obecnie bioróżnorodne obszary planety. Jeśli nic nie zrobimy, to do roku 2100 liczba gatunków w lokalnych ekosystemach zmniejszy się o niemal 3,5%. Jeśli jednak podejmiemy odpowiednie działania to do końca bieżącego wieku możemy naprawić to, co zepsuliśmy przez ostatnie 50 lat - mówi Purvis.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

Roślina jak wilkołak - rozmnaża się tylko przy pełni

Mieniące się w świetle księżyca w pełni krople słodkiej cieczy wabią do żeńskich kwiatów przęśli Ephedra foeminea nocnych zapylaczy, np. ćmy.
Zachwycona pokazem świetlnym Catarina Rydin z Uniwersytetu w Sztokholmie podkreśla, że roślina nie dysponuje innymi środkami przyciągania owadów. Nie pachnie ani nie ma jaskrawobiałych kwiatów, które nocą dobrze odcinałyby się od tła.
Rydin prowadziła badania ze swoją doktorantką Kristiną Bolinder. Panie chciały sprawdzić, jak rozmnażają się dwa europejskie gatunki z rodzaju przęśl (Ephedra): przęśl dwukłosowa, zwana też ostrą (E. distachya) oraz E. foeminea.
Po krótkim czasie Bolinder była już tak zaznajomiona z wiatropylną przęślą dwukłosową, że wg schematu jej zapylania mogła zaplanować podróże do Grecji. E. foeminea okazała się jednak nieprzewidywalna. Myliłyśmy się właściwie co roku - opowiada Rydin. Mentorka i studentka jechały na miejsce tylko po to, by stwierdzić, że nie ma ani śladu kropli. Zawsze musiały czekać...
W lipcu 2014 r. sytuacja się powtórzyła. Rydin poczytała o owadach nawigujących w oparciu o światło księżyca. Obejrzała też zdjęcia z 2012 r., z jedynej wyprawy, kiedy badaczkom udało się zjawić o czasie. Mimo że zauważyła jasne światło pełni i nawet rozmawiała o tym z Bolinder, chwila olśnienia nadeszła dopiero w czasie wspólnej kolacji.
Przejrzawszy stare wzmianki, zarówno z własnych podróży, jak i literatury naukowej do 1910 r. wstecz, badaczki zauważyły, że E. foeminea zawsze wydziela krople podczas pełni. Najbliższa pełnia miała być dosłownie za parę dni, bo 12 lipca, by się więc ostatecznie upewnić, Szwedki zaczekały i voilà - miały niezbity dowód. Pojawił się księżyc, a krzaczki rozbłysły licznymi "diamencikami".
Autorki artykułu z pisma Biology Letters podkreślają, że nawet gdy kwiaty żeńskie dojrzeją wcześniej, kroplę wydzielają dopiero w czasie pełni. Co więcej, nawet gdy któryś kwiat nie zdąży dojrzeć, roślina i tak sprawia, że na jego powierzchni pojawia się wabik. Wiatropylna przęśl dwukłosowa jest niezależna od faz Księżyca; krople pojawiają się z grubsza o tej samej porze roku.
Szwedki uważają, że E. foeminea jest w stanie wykryć małe zmiany w intensywności światła. Wybiera pełnię z dwóch względów: nie tylko nasz satelita wydaje się wtedy najjaśniejszy, ale i jego światło jest najdłużej widoczne. Tylko w czasie pełni owady mają księżyc przez całą noc, by wykorzystać go do nawigacji.
Mechanizm ten jest pomysłowy, ale i przysparza E. foeminea kłopotów. By pojawiły się zakłócenia, wystarczą chmury lub zanieczyszczenie światłem pochodzenia antropogenicznego. Niewykluczone, że właśnie z tego powodu E. foeminea rośnie dalej od osad ludzkich niż przęśl dwukłosowa.
Informacje: kopalniawiedzy.pl

niedziela, 5 kwietnia 2015

Biologia: Słuch #3

Słuch – zmysł umożliwiający odbieranie (percepcję) fal dźwiękowych. Narządy słuchu nazywa się uszami. Słuch jest wykorzystywany przez organizmy żywe do komunikacji oraz rozpoznawania otoczenia.
Fale dźwiękowe: Przez powietrze docierają do małżowiny usznej, następnie przewodem słuchowym zewnętrznym do błony bębenkowej. Pod wpływem drgań powietrza błona bębenkowa porusza przylegający do niej młoteczek. Drgania z młoteczka są przekazywane na kowadełko i strzemiączko, za pośrednictwem okienka owalnego trafiają do ucha wewnętrznego, gdzie drgania są zamieniane na impulsy nerwowe, które nerwem słuchowym docierają do ośrodków słuchowych w korze mózgowej.

Przewodzenie dźwięków drogą powietrzną

Dźwięk skierowany przez małżowinę uszną do przewodu słuchowego zewnętrznego wprawia w drgania błonę bębenkową i tzw. aparat akomodacji tj. kosteczki słuchowe i mięśnie ucha środkowego. Dzięki ruchom podstawy ostatniej z trzech kosteczek - strzemiączka - w okienku owalnym błędnika, drgania akustyczne przenoszą się na płyny, jakimi wypełniony jest ślimak. Ponieważ płyny są nieściśliwe, na to aby podstawa strzemiączka mogła wykonać ruch w głąb ucha, wewnętrznego musi dojść do kompensacyjnego wychylenia - w stronę jamy bębenkowej - błony drugiego okienka ucha wewnętrznego zwanego okrągłym. Ta tzw. gra okienek jest niezbędnym warunkiem prawidłowego przenoszenia dźwięków drogą powietrzną, bębenkowo-kosteczkową.

Słuch człowieka - podstawowe dane

zakres słyszalnych częstotliwości16-20 000 Hz
Zakres największej czułości ucha1000-3000 Hz
Zakres częstotliwości ludzkiej rozmowy500-3000 Hz
Próg słyszalności0 dB HL
Próg bólu110-140 dB HL
Uszkodzenie słuchu140 dB HL
Zakres rejestrowanych zmian ciśnienia0,00002-60 Pa
Minimalne wychylenie błony bębenkowej10-10 m; 1 A
Wychylenie błony bębenkowej przy głośnym dźwięku o niskiej częstości0,1 mm
Liczba rozróżnialnych czystych tonów~3000
Rozdzielczość częstotliwościowa ucha1 Hz przy 1000 Hz
Rozdzielczość kątowa ucha1-4°
Rozdzielczość czasowa ucha0,05 s
Ubytek słuchu z wiekiem (18-50 lat)0,5 dB/rok
Ubytek słuchu z wiekiem (powyżej 50 lat)1 dB/rok
Przeciętny ubytek słuchu w wieku 70 lat37 dB
Wyprzedzenie oko-usta przy czytaniu na głos0,5-2 s

Słuch u zwierząt

Ludzkie ucho nie wychwytuje wszystkich dźwięków, które słyszalne są dla zwierząt. Na przykład u psa zakres słyszalnych dźwięków waha się w granicach od 15 do 30 000 Hz, zaś u przeciętnego człowieka zakres ten wynosi około 16 - 20 000 Hz. Fakt ten wykorzystywany jest przy produkcji urządzeń, które zapobiegają szczekaniu psów wydobywając dźwięki słyszalne dla psa, ale zupełnie obojętne dla ucha człowieka
.Informacje: http://pl.wikipedia.org/

Żywność za seks

Handel wymienny to nie tylko domena ludzi. Naukowcy z Instytutu Maksa Plancka zauważyli, że szympansy, które zdobytym na polowaniu mięsem dzielą się z samicami, dwukrotnie częściej odbywają stosunki seksualne, niż samce pozostawiające dla siebie całe mięso. Zachowanie takie zauważono w lesie Tai na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Cristina Gomes i jej koledzy obserwowali zwierzęta podczas polowań, a następnie liczyli liczbę stosunków. "Dzięki dzieleniu się z samicami, samce zwiększały częstotliwość stosunków seksualnych, a samice zyskiwały dodatkowe kalorie. Zadziwiające jest to, że jeśli samiec dzielił się z konkretną samicą, liczba stosunków zwiększała się dwukrotnie, a więc rosła możliwość zapłodnienia" - mówi Gomes.
Co więcej, zaobserwowano, że taka zależność jest bardzo silna. Samiec może dać samicy mięso jednego dnia, ale do stosunku dochodzi dzień czy dwa później. Samce nie oczekują nagrody natychmiast. Wchodzą w bardziej długotrwałe relacje z samicami.
Odkrycie Gomes może rzucić nieco światła na ewolucję naszego gatunku. Pokazuje bowiem, że sprawniejsi myśliwi mają większe szanse reprodukcyjne oraz że naczelne wchodzą w długotrwałe relacje pomiędzy poszczególnymi osobnikami.

Wyniosą satelity przy okazji testów SLS i Oriona

NASA ma zamiar wykorzystać Exploration MissNASA ma zamiar wykorzystać Exploration Mission-1 nie tylko w celach testowych, ale i użytkowych. Przypomnijmy, że EM-1 będzie pierwszym bezzałogowym lotem systemu SLS (Space Launch System) z doczepionym doń pojazdem Orion. Teraz amerykańska agencja kosmiczna zdecydowała, że przy okazji wyniesie 11 niewielkich satelitów.ion-1 nie tylko w celach testowych, ale i użytkowych. Przypomnijmy, że EM-1 będzie pierwszym bezzałogowym lotem systemu SLS (Space Launch System) z doczepionym doń pojazdem Orion. Teraz amerykańska agencja kosmiczna zdecydowała, że przy okazji wyniesie 11 niewielkich satelitów.
W ramach EM-1 SLS ma wystrzelić pojazd Orion, który okrąży Księżyc i powróci na Ziemię. W module łączącym Oriona z systemem nośnym ma znaleźć się 11 satelitów wielkości pudełka na buty każdy.Chcemy wykorzystać okazję i przeprowadzić nie tylko test, ale również badania naukowe. Zadaniem SLS jest umożliwienie przeprowadzania misji poza orbitą Ziemi, jednak przy okazji możemy zwiększyć nasze możliwości badawcze i umieścić tam dodatkowy ładunek składający się z satelitów klasy CubeSat - mówi Jody Singer z Marshall Space Flight Center.
Plan misji przewiduje, że około 10 minut po starcie Orion oddzieli się od SLS i uda się w podróż w kierunku Księżyca. Satelity z pokładu SLS będą uwalniane stopniowo, gdy Orion będzie w bezpiecznej odległości. Każdy z satelitów będzie ważył mniej niż 14 kilogramów. W sumie ich wyniesienie nie będzie wymagało zapewnienia SLS dodatkowego paliwa, zatem NASA odniesie same korzyści. Organizowanie osobnego startu na potrzeby tych satelitów byłoby bowiem kosztownym przedsięwzięciem, podobnie jak dołączenie ich do innej misji wynoszącej satelity.
Niewykluczone, że podobne działania staną się standardem przy misjach SLS. Trzeba bowiem pamiętać, że będzie to najpotężniejsza rakieta nośna w historii, zatem dołożenie niewielkiego dodatkowego ładunku nie powinno stanowić problemu. Wiele wydziałów NASA złożyło już wnioski o to, by SLS zabrał właśnie ich urządzenia. To pokazuje, że nawet w ramach jednej agencji istnieje spore zapotrzebowanie na wynoszenie urządzeń na orbitę.
Informacje: http://kopalniawiedzy.pl/

Przez dym papierosowy bakterie stają się bardziej agresywne

Specjaliści ze Szkoły Medycyny Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zademonstrowali, że wystawione na działanie dymu papierosowego metycylinooporne gronkowce złociste (ang. methicillin-resistant Staphylococcus aureus, MRSA) stają się jeszcze bardziej oporne na działania układu immunologicznego.
[Dotąd] wiedzieliśmy, że palenie papierosów uszkadza ludzkie komórki oddechowe i odpornościowe, teraz wykazaliśmy, że palenie może także zestresować inwazyjne bakterie i sprawdzić, że będą bardziej agresywne - opowiada prof. Laura E. Cortty Alexander.
Zespół Crotty Alexander zainfekował makrofagi MRSA. Część bakterii hodowano w zwykłych warunkach, a część z ekstraktem dymu papierosowego. Okazało się, że zdolność wychwytywania MRSA przez makrofagi była taka sama, jednak trudniej im było uśmiercić gronkowce wystawione na działanie wyciągu.
Próbując ustalić czemu, Amerykanie oceniali podatność bakterii na poszczególne mechanizmy stosowane przez makrofagi. W ten sposób zauważyli, że już wewnątrz komórek odpornościowych MRSA potraktowane ekstraktem z dymu papierosowego były bardziej oporne na próby uśmiercania przez reaktywne formy tlenu (RFT) oraz peptydy antydrobnoustrojowe. Co istotne, efekt był zależny od dawki: z im większą ilością wyciągu MRSA się zetknęły, tym bardziej oporne się stały.
Autorzy studium stwierdzili, że MRSA wystawione na działanie ekstraktu z dymu lepiej przywierały i skuteczniej atakowały ludzkie komórki z hodowli. W modelu mysim wykazywały zaś większą przeżywalność i wywoływały zapalenia płuc z wyższym wskaźnikiem umieralności.
Dane sugerują, że dym papierosowy wzmacnia MRSA, zmieniając ich ściany komórkowe w taki sposób, że lepiej radzą sobie z odpieraniem peptydów antydrobnoustrojowych i innych naładowanych cząstek.
Informacje: http://kopalniawiedzy.pl/

Wielkanoc :)

Wielkanoc - Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego - to najważniejsze święto dla chrześcijan. Jest ona najbardziej uroczystą pamiątką zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Wielkanoc kończy Wielki Tydzień, stanowiący wspomnienie najważniejszych wydarzeń kształtujących wiarę chrześcijańską. Rozpoczyna się ona już w sobotę po zmroku Wigilią Paschalną i trwa do wieczornych nieszporów w niedzielę. Jest to najważniejsze i zarazem jedno z najstarszych świąt obchodzonych przez chrześcijan. 
Datę świętowania wyznaczono w 325 r. podczas soboru nicejskiego – wówczas zdecydowano, że Wielkanoc przypadać będzie w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Zasada ta ma być odwzorowaniem daty 14 nisan, którego to dnia, według kalendarza hebrajskiego, Chrystus został skazany na śmierć. Ruchomość obchodów Wielkiej Nocy wpływa także na daty innych świąt chrześcijańskich, m.in. Środy Popielcowej, Zesłania Ducha Świętego czy Bożego Ciała. 

Tradycyjnie w Polsce niedzielne obchody Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczynają się poranną procesją rezurekcyjną. Do wieku XVIII odbywała się ona o północy i była integralną częścią liturgii Wigilii Paschalnej, a w niektórych kościołach ta tradycja jest kultywowana do dziś. Coraz częściej jednak procesje rezurekcyjne prowadzone są rankiem, przed pierwszą niedzielną mszą świętą, na ogół po pobliskich świątyni ulicach. 

Na czele procesji rezurekcyjnej znajduje się krzyż ozdobiony czerwoną stułą i figura Chrystusa Zmartwychwstałego, następnie paschał, a dalej, za służbą liturgiczną, kapłan z Najświętszym Sakramentem. Podczas procesji biją dzwony i dzwonki, a jej uczestnicy śpiewają radosne pieśni o zmartwychwstaniu Chrystusa. 

Po zakończeniu procesji wierni udają się na mszę rezurekcyjną. Po rezurekcji tradycyjnie rozchodzą się oni do swoich domów na uroczyste śniadanie wielkanocne, podczas którego będą spożywać pokarmy poświęcone dzień wcześniej przez kapłana. Ponadto na stołach nie może zabraknąć wielu tradycyjnych potraw, przede wszystkim mięs i jaj, a także typowych wielkanocnych ciast – baby i mazurka oraz coraz rzadziej spotykanej, charakterystycznej dla Polski wschodniej paschy. 

- „Chrystus zmartwychwstał!” – tym chrześcijańskim pozdrowieniem oznajmiamy dziś sobie fundamentalną prawdę naszej wiary. Do chwili zmartwychwstania można „dotykać” Jezusa przez historię, dzięki wiedzy. Od tej chwili pozostaje wiara, wypełniająca ciemność pomiędzy pustym grobem a zmartwychwstaniem. Aby zrozumieć całą doniosłość powstania z martwych, musimy wejść w sytuację apostołów, którzy byli z Jezusem i przeżyli wszystkie nadzieje, wzloty i wstrząs, jaki przyniosła śmierć na krzyżu. Poprzez zmartwychwstanie odczytują oni historię Jezusa od nowa, stawiają zmartwychwstanie jako klucz do zrozumienia tego co było i tego co jest – mówi ks. prof. dr hab. Stanisław Araszczuk. 

Przez całą Niedzielę Wielkanocną odprawiane będą w kościołach uroczyste msze święte. Obchody Wielkiej Nocy kończą wieczorne nieszpory.
Informacje:http://wiadomosci.wp.pl/

sobota, 4 kwietnia 2015

Bramka Lewandowskiego rozstrzygnęła hit Bundesligi

Bayern Monachium wygrał w Dortmundzie z Borussią 1:0, a decydującego gola zdobył Robert Lewandowski. Polak sprawił, że jego była drużyna ma coraz mniejsze szanse na grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. 

Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski byli kluczowymi postaciami swoich zespołów. W pojedynku dwóch najbardziej charyzmatycznych postaci polskiego futbolu tym razem górą był "Lewy", który strzelił gola na 1:0 dla Bayernu. 

Lewandowski w 36. minucie przeprowadził dwójkową akcję z Thomasem Muellerem. Reprezentant Niemiec nie zdołał pokonać Romana Weidenfellera, ale do piłki dopadł nasz reprezentacyjny napastnik. Lewandowski wyprzedził obrońców i głową wepchnął piłkę do pustej bramki. 

Starał się nie okazywać po tym trafieniu zbytniej radości. Trzeba zresztą przyznać, że i publiczność przyjęła go w miarę życzliwie, a więc jedynie lekkimi gwizdami, takimi jak większość piłkarzy gości. Większość, ale nie wszystkich. Rezerwowy Mario Goetze został przywitany głośnym buczeniem. Nie pomaga mu nawet to, że po jego golu Niemcy zdobyli mistrzostwo świata. Chciałby, aby było z nim tak jak z Andresem Iniestą, który w 2010 roku był nagradzany oklaskami na wszystkich hiszpańskich boiskach. Ale fani Borussii nie znają słowa przebaczenie. Tym razem "zdrajca" usiadł na ławce. Wszedł dopiero na ostatnie 10 minut, ale "swoje" usłyszał. 

Było to dość zaskakujące, bo Bayern i tak wyszedł na boisko bardzo osłabiony. Bez Davda Alaby, Francka Ribery'ego i Arjena Robbena siła ognia zespołu Pepa Guardioli została mocno zredukowana. 

I to było widać w grze. Hiszpański szkoleniowiec zastosował defensywne ustawienie, z Philippem Lahmem, Bastianem Schweinstegerem i Xabim Alonso w środku. W związku z tym spotkanie zaczęło się niezbyt obiecująco dla mistrza Niemiec. To Borussia naciskała. Ale nie mogła przebić się przez defensywę utytułowanego rywala. Mocno szarpał Kuba Błaszczykowski. W 3. minucie polski pomocnik padł nawet w polu karnym po starciu z Juanem Bernatem i publiczność domagała się karnego, ale było to wyraźnie na wyrost. 

Kuba wbrew przewidywaniom mediów, wyszedł w pierwszym składzie, i w początkowym okresie był bardzo aktywny. Chciał brać na siebie ciężar gry, był agresywny i nacierał do przodu. Widać, że koledzy mają do niego zaufanie. Wyszło mu kilka dryblingów, raz nawet okiwał trzech rywali, jednak generalnie sprawiał wrażenie jakby zbyt mocno uwierzył we własne możliwości. Zbyt często spuszczał głowę i tracił głowę w dryblingu. Tak jakby miał coś do udowodnienia. 

Wyglądało to trochę tak, jakby Guardiola zdając sobie sprawę z ubytków kadrowych, trzymał cały czas rywala na dystans. Sporo na tym straciło widowisko, bo Bayern głównie wyczekiwał na okazję. Jak tę z 36 minuty, gdy Lewandowski pokonał Weidenfellera. Dla naszego napastnika to 14 bramka w sezonie. W klasyfikacji wszech czasów Bundesligi Polak, z 88 golami, wskoczył na 69. miejsce. W tym samym momencie, w poprzednim sezonie, miał 16 goli. Potem dołożył jeszcze 4 i sięgnął po tytuł króla strzelców. Teraz ma 7 kolejek na wyrównanie tamtego wyniku. 

W drugiej połowie Borussia obraz meczu znacznie się nie zmienił, choć w 61. minucie bardzo blisko strzelenia gola był Reus ale w sytuacji sam na sam z Manuelem Neuerem trafił ledwie w boczną siatkę. 

Błaszczykowski opuścił boisko w 67. minucie. Klopp chciał wzmocnić siłę ataku więc zdjął zmęczonego Polaka i słabego Kevina Kampla, a wpuścił na boisko Shinji Kagawę oraz Adriana Ramosa. Wiele to nie dało, bo drużyna Guardioli kontrolowała spotkanie i spokojnie dowiozła wynik do końca. Choć nerwowo było na 3 minuty przed końcem, gdy Reus kąśliwie uderzył z wolnego, ale ładnie obronił Neuer. Bayern udowodnił, że nie ma takiego osłabienia, które przeszkodziłoby mu w marszu po 3. kolejny a w ogóle 25. tytuł mistrza Niemiec. Borussia na 7. kolejek przed końcem zajmuje 10. miejsce i traci po 5 punktów do Schalke i Augsburga (5. i 6. miejsce dają awans do Ligi Europy), które mają do rozegrania mecz więcej, między sobą. 

Borussia Dortmund - Bayern Monachium 0:1 (0:1) 


Bramka: Lewandowski 36. 

Borussia: Weidenfeller - Sokratis, Subotić, Hummels, Schmelzer - Gundogan (79. Mchitarjan), S. Bender - Błaszczykowski (67. Kagawa), Reus, Kampl (68. Ramos) - Aubameyang 

Bayern: Neuer - Rafinha, Benatia, Boateng, Dante, Bernat - Alonso - Lahm (69. Thiago), Schweinsteiger (58. Rode) - Mueller (79. Goetze), Lewandowski 

Informacje: http://sport.wp.pl/

19 punktów Gortata, zwycięstwo Wizards

Marcin Gortat zdobył 19 punktów i miał sześć zbiórek, a jego Washington Wizards pokonali u siebie New York Knicks 101:87. To ich drugie zwycięstwo z rzędu, a trzecie w ostatnich czterech spotkaniach, w koszykarskiej lidze NBA. 

Knicks przegrali dziewiąty kolejny mecz. Wygrana "Czarodziejów" oznacza, że po raz pierwszy w historii w dwóch kolejnych sezonach wygrali wszystkie mecze z rywalami z Nowego Jorku (w poprzednich rozgrywkach - trzy, w obecnych - cztery). 

Polski środkowy rozegrał kolejne bardzo dobre spotkanie. Przebywał na parkiecie 30 minut i ponownie był czołowym strzelcem zespołu i najlepiej blokującym meczu. Trafił dziewięć z 13 rzutów za dwa punkty i jeden z dwóch wolnych, zebrał cztery piłki w obronie i dwie w ataku, trzykrotnie blokował rzuty rywali oraz popełnił dwa faule. 

Czwartą kwartę spędził na ławce rezerwowych. Trener Randy Wittman dał także odpocząć w całym meczu dwóm podstawowych graczom zespołu - Paulowi Pierce'owi i Brazylijczykowi Nene. 

Poza Gortatem najwięcej punktów dla ekipy z Waszyngtonu zdobyli Bradley Beal - 18, Otto Porter - 17 oraz Ramon Sessions - 12. Lider drużyny John Wall uzyskał tym razem tylko sześć, ale za to aż 18 asyst, poprawiając w tym elemencie rekord kariery. Drew Gooden miał dziewięć punktów i 13 zbiórek. 

W ekipie gości wyróżnili się Ricky Ledo - 21 pkt (rek. kariery) oraz 9 zb., Shane Larkin i Quincy Acy - po 14. "Czarodzieje" nie mieli żadnych problemów z pokonaniem najsłabszego zespołu ligi. W końcówce pierwszej kwarty uzyskali najwyższe w meczu 22-punktowe prowadzenie (30:8) i kontrolowali grę do ostatniej syreny. 

Polak ponownie większość swoich punktów uzyskiwał wsadami bądź rzutami spod samej obręczy po dwójkowych akcjach, głównie z Wallem. Rozgrywający Wizards sześć ze swoich 18 asyst uzyskał właśnie podając piłki łodzianinowi. Momentami ich gra przypominała współpracę Gortata z Kanadyjczykiem Steve'em Nashem w Phoenix Suns. 

W piątek reprezentant Polski, występujący ósmy rok w lidze NBA, po raz 300. rozpoczął mecz w pierwszej piątce zespołu w swoim 514. spotkaniu sezonie regularnym. Od kiedy przeszedł do Waszyngtonu, wszystkie mecze gra tu w wyjściowym składzie, z wyjątkiem inauguracyjnego w sezonie 2013/14 oraz jednego ze spotkań w tamtych rozgrywkach, w którym nie wystąpił z powodu bólu pleców. 

Informacje: http://sport.wp.pl/

Reprezentant Polski ofiarą Messiego, Neymara i Suareza

FC Barcelona, wydająca w ostatnich latach jedne z największych na świecie sum na zespoły koszykarzy i piłkarzy ręcznych, zakręca dopływ gotówki do mało rentownych sekcji. Jedną z ofiar cięć ma być Maciej Lampe, który latem może opuścić drużynę z Katalonii. 

Zmiana polityki przyszła wraz z nowym sezonem, a utytułowane ekipy otrzymały mniej środków na transfery i pensje dla zawodników w porównaniu do rozgrywek 2013/14. 

Jak oszacował dziennik "Gol", na drużynę, w której występuje polski koszykarz Maciej Lampe, kierownictwo klubu przekazało w tym sezonie 25 mln euro, czyli o dwa mniej niż przed rokiem. 

"FC Barcelona po raz pierwszy znalazła się pod względem wydatków na koszykarski zespół poza światowym podium. Kataloński klub wypada słabo nie tylko w porównaniu z CSKA Moskwa, które przeznaczyło 44 mln euro, czy Fenerbahce Stambuł z 32 mln, ale również z Realem Madryt. "Królewscy" zainwestowali w tym sezonie 27 mln euro" - oszacował "Gol". 


Dziennik zauważył, że cięcia są prawdopodobnie efektem małej rentowności koszykarskiej ekipy z Barcelony. Odnotował, że o ile Real generuje na tej sekcji wpływy na poziomie 10 mln euro, o tyle zespół z Katalonii już trzy razy mniej. 

Tymczasem jak dowiedział się "Gol" sukcesywne cięcia wydatków na zespół koszykarzy doprowadzą w nowym sezonie do poważnej przebudowy zespołu, który ma składać się z tańszych graczy. 

"Prawdopodobnie w nowym sezonie w katalońskim zespole zabraknie m.in. Ante Tomica, Macieja Lampego, Erazema Lorbeka, Mario Hezonji, Marcelo Huertasa i Bostjana Nachbara" - ujawnił "Gol". 

Redukcje finansowe postępują też w ekipie szczypiornistów Barcelony, którą od nowego sezonu wzmocni reprezentant Polski Kamil Syprzak. Madrycki dziennik "As" wskazuje, że sprowadzenie polskiego obrotowego do stolicy Katalonii jest próbą równoważenia potencjału ekipy po pewnym już odejściu Nikoli Karabatica do Paris Saint-Germain. Zaznacza, że decydujące w zmianie klubu przez Francuza były kwestie finansowe. 

"Gol" tymczasem zauważył, że to właśnie francuski klub staje się obecnie potentatem w wydatkach na piłkę ręczną. 

"Władze PSG zapowiedziały już, że w najbliższym sezonie wydadzą na swoich szczypiornistów łącznie 15 mln euro, z czego 2 mln euro trafią na pokrycie kosztów odstępnego Karabatica. Potencjał 'Barcy' jest zdecydowanie mniejszy i w tym sezonie wynosi niespełna osiem milionów euro. Większe środki na swoich piłkarzy ręcznych wydają THW Kiel i MKB Veszprem. Oscylują one w granicach 9-10 mln euro" - ujawniła gazeta. 

Hiszpański dziennik szacuje, że wpływy, jakie Barcelona generuje na męskim zespole piłkarzy ręcznych, nie są wyższe niż 1 mln euro. 

Komentatorzy wskazują, że na oszczędnościach w zespołach koszykówki i piłki ręcznej zyskuje sekcja piłkarska Barcelony. Przypominają, że jest druga w świecie pod względem transferowych kosztów - 162 mln euro. Rok wcześniej jej wydatki były mniejsze o około 70 mln euro. 

Kataloński klub stale też dopłaca do transferu Neymara zakontraktowanego latem 2013 r. Koszt sprowadzenia gracza Santosu rośnie z uwagi na rozmaite opłaty, odszkodowania, a także kary nałożone przez hiszpańskiego fiskusa i wymiar sprawiedliwości. Obecnie suma, jaką FC Barcelona wyłożyła już na ten transfer, przekracza 158 mln euro. 

"Neymar miał pierwotnie przyjść do Barcelony za 17,1 mln euro. Taką sumę podał klub w piśmie skierowanym do FIFA. Tymczasem tylko na grzywny dla byłego i obecnego prezesa klubu w związku z tym transferem "Duma Katalonii" wyłożyła już ponad 51 mln euro" - wyliczył dziennik "Marca". 

Informacje: http://sport.wp.pl/

Popularne posty